wtorek, 14 kwietnia 2009

Samadhi

(Z Szeptów nieskończoności Paramhansy Joganandy, 1949)

Znikły zasłony światła i cienia,
Uniosły się mgły smutku,
Odpłynęły wszystkie jutrzenki umykających radości,
Odeszły mroczne złudzenia zmysłów.
Miłość, nienawiść, zdrowie, choroba, życie, śmierć –
Znikły te fałszywe ślady na ekranie dwoistości.
Fale śmiechu, ironiczne spojrzenia, wiry melancholii
Utonęły w wielkim morzu błogości.
Sztorm maji uspokoił się
Za dotknięciem magicznej różdżki głębokiej intuicji.
Wszechświat, zapomniany sen, podświadomie się czai,
Gotowy porazić moją świeżo obudzoną boską pamięć.
Żyję bez kosmicznego cienia,
Ale on nie jest pozbawiony mnie;
Jak morze istnieje bez fal,
Ale one nie oddychają bez morza.
Sny, przebudzenia, stany turiya – głębokiego uśpienia,
Teraźniejszość, przeszłość, przyszłość, już nie istnieją dla mnie,
Ale zawsze obecny, wciąż płynący ja, ja wszędzie.
Planety, gwiazdy, pył gwiezdny, ziemia,
Wulkaniczne wybuchy, apokalipsy kataklizmów,
Płonący piec kreacji,
Lodowce milczących promieni X, płonące powodzie elektronów,
Myśli wszystkich ludzi, którzy byli, którzy są lub będą,
Każde źdźbło trawy, ja, ludzkość,
Każda cząsteczka pyłu wszechświata,
Złość, chciwość, dobro, zło, ocalenie, żądza,
Pochłonąłem, przemieniłem wszystko
W wielki ocean mojej krwi, mojej własnej jedynej Postaci!
Płonąca radość, osiągnięta w medytacji
Oślepiająca moje oczy pełne łez,
Płonące nieśmiertelne płomienie błogości,
Pochłonęły moje łzy, moje ciało, mnie.
Jesteś mną, ja jestem Tobą,
Poznający, Poznawany i to, co Poznawane, jako Jedno!
Cicha, niezmącona radość, wiecznie żywa, odnawiający się spokój!
Przyjemność poza wszelkim wyobrażeniem i oczekiwaniem, błogość samadhi!
Nie jest to mentalny chloroform
Lub nieświadomy stan bez powrotu.
Samadhi poszerza ramy mojej świadomości
Do najdalszych granic nieskończoności,
Gdzie Ja, Kosmiczne Morze,
Oglądam małe ego pływające we mnie.
Ani wróbel, ani ziarnko piasku nie umknie mojemu spojrzeniu.
Cała przestrzeń jak góra lodowa żegluje po morzu mojego umysłu.
Wielki Zbiornik Ja, dla wszelkich rzeczy.
Dzięki głębszej, dłuższej, pełnej pragnienia, danej przez guru medytacji
Przychodzi gwiezdne samadhi.
Słychać mruczenie ruchliwych atomów,
Ciemna ziemia, góry, doliny, O! stopiona ciecz!
Płynące morza zmieniają się w opary mgławic!
Om rozwiewa mgławice, unosząc przecudownie ich zasłony,
Oceany stoją otworem, świecące elektrony,
Aż w końcu dźwięk kosmicznego bębna;
Prymitywne światła przechodzą w wieczyste promienie
Wszechprzenikającej błogości.
Z radości przybywam, dla radości żyję, w świętej radości tonę.
Jako ocean umysłu piję wszystkie fale stworzenia.
Cztery zasłony: stałości, cieczy, gazu, światła,
Unoszą się.
Ja, we wszystkim, wchodzę w Moje Większe Ja.
Znikają na zawsze kapryśne, drżące cienie śmiertelnej pamięci.
Nieskazitelne w moim mentalnym niebie, poniżej, przed i wysoko ponad.
Nieskończoność i Ja, złączone w jednym promieniu.
Malutki bąbelek śmiechu,
Stałem się Morzem Wesołości, które samo siebie weseli.

środa, 8 kwietnia 2009

seder

"Powiedzieli więc: «Co znaczy ta chwila, o której mówi? Nie rozumiemy tego, co mówi». "


J 16.18



tam dokąd idziesz
ja pójść nie mogę
jest jeszcze głębia nie-poznania
nikniesz mi z oczu

spoczywając na Twej piersi
szepczesz słowa ukryte
jest jeszcze semantyczny niepokój
Tajemna Wieczerza