niedziela, 31 maja 2009

*** (Josif Brodski)

Jak długo depczę ziemię, poznać po obcasie.
Pajęczyny też nie da się palcem zdjąć z czoła.
Donośne kukuryku raduje się tym właśnie,
że brzmi jak brzmiało wczoraj.
Ale i czarne myśli gęstnieją, nawisłe
jak kosmyk, gdy horyzont brwi skośnie przekreśli.
I przestaje się miewać sny -byle mniej istnieć,
rzadziej się zdarzać, nie zaśmiecać reszty
czasu. Uboga ulica z uporem
pcha się w oczy, wystając godzinami w oknie;
to jej pamięć przechowa wygląd lokatora,
a nie, jak skłonny był sądzić, odwrotnie.
I, w czterech ścianach krążąc jak w tańcu szamana,
tocząc się niby kłębek z rogu w róg,
motam na siebie pustkę, aby dusza miała
jakieś pojęcie o tym, co wie Bóg.

(przełożył Stanisław Barańczak)

środa, 27 maja 2009

Wilno



Mojsze Kulbak



I.

Ktoś w tałesie przemyka po twych ulicach.
Tylko on błąka się po mieście nocą.
Nasłuchuje. Stare, szare żyły pulsują dźwiękiem
Przez dziedziniec i bóżnicę niby ochrypłe
zapylone serce.
Jesteś psalmem, rytym w glinie i żelazie.
Każdy kamień jest modlitwą; hymnem każda ściana,
Gdy księżyc, marszczący się w starych zaułkach,
połyskuje nagim, zimnym aż do brzydoty blaskiem.
Twa radość jest smutkiem -radość głębokich basów
W chórze. Święta są pogrzebami.
Twą pociechą jest ubóstwo: jasne, przeczyste -
Niby letnia mgła na krańcach miasta.
Jesteś ciemnym amuletem oprawionym w Litwę,
Starą szarzyzną piszącą mszyście, łuszczącą się.
Każdy kamień to księga, pergaminem każda ściana.
Karty przewracają się, potajemnie otwierane nocą,
Gdy na starej bóżnicy zamarznięty nosiwoda,
Z małą zmierzwioną bródką, stoi licząc gwiazdy.


II.

Tylko ja błąkam się po mieście nocą.
Cisza. Domy są sztywne - bele szmat.
Łojowa świeca dygocze, kapiąc,
gdzie siedzi kabalista, zagmatwany na swym poddaszu,
Jak pająk, ciągnąć szarą nić swego żywota.
"Czy ktoś jest w tej zimnej pustce?
Czy ogłuchli -usłyszymy zamarłe krzyki?"
Raziel stoi przed nim; pobłyskuje w ciemności.
Skrzydła niby stary wyblakły pergamin.
Oczodoły napełnione piaskiem i pajęczyną.
"Nie ma nikogo. Pozostał tylko smutek".
Świeca ocieka. Zamarły słaby człowiek słucha.
Syci się cieniem postaci anioła.
Poddasze oddycha -płuca
Garbatego stworzenia, które drzemie na wzgórzach.
O miasto! jesteś snem kabalisty.
Szarością zbłąkaną we wszechświecie -pajęczyną wczesnej jesieni.





III.

Jesteś psalmem rytym w glinie i w żelazie.
Litery zanikają. Rozsypują się -zbłąkane.
Sztywni ludzie są jak laski -kobiety jak bochny chleba.
Ze ściśniętymi ramionami. Chłodne, maskujące brody.
Podłużne oczy, które kołyszą się, niby łodzie z wiosłami na jeziorze.
Nocą, późno, nad srebrnym śledziem
Biją się w piersi. "Boże, jesteśmy grzeszni -grzeszni".
Białe oko księżyca, pęczniejące przez malutkie szyby,
osrebrza szmaty wiszące na sznurze;
Dzieci w łóżkach -żółte, przepoczwarzające się robaki.
Dziewczęta obnażone do połowy, ich ciała jak deski -
Owi posępni mężczyźni są wąscy jak twe ulice.
Czoła milczące -sztywna ściana bożniczego podwórka.
Brwi mszyste: jak dach nad ruinami.
Jesteście psalmem wyrytym na polach.
Kruku, śpiewam do ciebie, gdy przepływa księżyc.
Słońce nigdy jeszcze nie podniosło się nad Litwą.

IV.

Twa radość jest smutkiem - radość głębokich basów.
W chórze. Spokojne majowe dni są posępne.
Sadzonki wyrastają z moździerza. Trawy kiełkują na murach.
Ociężałe, szare kwiecie wypełza ze starego drzewa.
Zimna pokrzywa podnosi się z otworu.
Gnój i rosnące ściany drzemią w swych wyziewach.
Może się zdarzyć nocą. Powiem wiatru porusza suchy kamień na dachu.
Wizja: promień księżyca i krople wody,
Płynie srebrnymi, śniącymi, w drżeniu ulicami.
To Wilia, chłodna, mgliście podnosząca się
Świeża i naga jak dziecko, z długimi jak rzeka ramionami,
Przybywa do miasta. Ślepe okna wykrzywiają się.
Łuki mostów krzywią się na swych podporach.
Żadne drzwi nie otworzą się. Nie poruszy się głowa
Na powitanie Wilii w jej błękitnej nagości skóry.
Brodate ściany zdumiewają się - wokoło ciebie wzgórza.
I cisza. Cisza.


V.

Jesteś ciemnym amuletem oprawionym w Litwę.
Postaci rozpadają się niewyraźnie na niespokojnym kamieniu.
Przejrzyści, biali mędrcy z odległego blasku,
Drobne twarde kości wypolerowane pracowicie.
Czerwona tunika stalowego bundysty.
Niebieski student, który słucha szarego Bergelesona -
Yidisz jest swojską koroną dębowego liścia
Nad bramami, świętymi i świeckimi, wiodącymi do miasta,
Szary yidisz jest światłem, które mruga w oknie.
Jak pielgrzym, który przerywa swą wędrówkę obok starej studni,
Siadam i słucham chrapliwego dźwięku języka żydowskiego.
Czy to dlatego moja krew tak się burzy?
Jestem miastem: tysiąc wąskich drzwiczek do wszechświata,
Dach nad dachem ku błotniście chłodnemu niebu.
Jestem czarnym, głodnym, liżącym mury płomieniem
Który płonie w oczach Litwaka w obcym kraju.
Jestem szarością! Jestem czarnym płomieniem! Jestem miastem!

VI.

A na starej bożnicy zamarznięty nosiwoda
Z rozczochraną bródką stoi licząc gwiazdy.

(przełożył z języka żydowskiego Roman Pytel, zaczerpnięto z "Zeszytów Literackich" nr2 1995)

wtorek, 26 maja 2009

Choroba jako samopoznanie

Nie raz zdarza się stan nadświadomości, wyostrzenia zmysłów, pogłębienie patrzenia. Jak bardzo popadliśmy w podświadomą dychotomię ciała i ducha!
Gdy ciało zaczyna być obciążeniem uderza nierozerwalność całości, merologiczność podziałów. Czuję w chaosie myśli nadchodzącą chorobę na dzień przed jej nastaniem. Przenoszę uwagę z nerwu na nerw, szukam przyczyn. I odkrywam, synchroniczność myślnego bałaganu i bólu organizmu. Choroba nawołuje ku ciału, ku spojrzeniu na wnętrze całościowo. Stawia przed koniecznością bierności ciała i koniecznością aktywności woli. Uczy absolutnej subiektywności -nie jesteś tu by, lecz ponieważ. Ewolucyjność dążąca do czegoś innego niż zachowanie gatunku. Nasze organizmy rozwijające się i zmieniające przez miliony lat w jakimś bliżej nieokreślonym celu. Ile pracy nam zajęło wykształcenie układu nerwowego, zestawu mięśni, kończyn, kultury, wyrafinowanych nihilistycznych filozofii? Od konkretu do skrajnej subiektywności postrzegasz pochód którego bez-celowość jest niemym pytaniem. Bądźmy dobrzy dla samych siebie.

piątek, 15 maja 2009

Nauka Muad'Diba

Słowo się rzekło -przeczytaj w "Wędrowiec i jego cień" -pozostawmy przed sobą wielki obszar niedorozumienia. Zamknięcie oczu na ironicznie pojętą prawdę. Do innego sposobu bycia -bycia ślepym. Albowiem jak mówi "Księga złotych wskazań" -"Musisz najpierw usłyszeć aby zobaczyć.Musisz najpierw zobaczyć aby usłyszeć". Synergia niewiedzy -tak! Nim więcej chcemy rozumieć w sposób absolutny tym bardziej zasypujemy się nieistotnością. Rozwijane w ślepym działaniu połacie możliwości -one dopiero wypływają z człowieczych dłoni.

"Muad'Dib ukazał wam dwie drogi -pewną przyszłość i niepewną przyszłość. I z pełną świadomością stawił czoła niepewności wszechświata. Wyrzekł się pozycji jaką miał na tym świecie i ślepo wkroczył tam, gdzie nic nie jest pewne. Pokazał nam, że zawsze trzeba tak postępować. Zamiast tego co pewne, wybierać to, co niepewne. (...) wyzbądźcie się pewności! O to najgłębszy nakaz życia! O to chodzi w życiu!

F.Herbert "Dzieci Diuny"

środa, 13 maja 2009

Cztery pytania sumienia

Zbyt wiele rzeczy można robić na wiele różnych sposobów. Wtedy kiedy ciężko. Kiedy asymetria między mną a innym staje się podejrzeniem czegoś przyszłego - moralności pojutrza. Za wcześnie przyszedłem ? Gdy jeszcze można odwrócić się, wyselekcjonować w grze dopasowań tego kto na przeciw mnie stanie?
Oto moralność która nie nadejdzie nigdy i jest kłamstwem -tłumaczeniem siebie wobec niemego niewyobrażonego tła konieczności. Amen, amen, weź w ręce stery wszechświata, zadaj sobie za Nietzschem Cztery Pytania Sumienia.



"Biegniesz przodem? – Czy jako pasterz? Czy jako wyjątek? Trzecim przypadkiem byłby zbieg... Pierwsze pytanie sumienia. "

"Czy jesteś szczery? Czyś tylko aktorem? Zastępcą? Czy samym zastępowanym? – Ostatecznie jesteś tylko podrobionym aktorem... Drugie pytanie sumienia. "


"Czy jesteś kimś, kto się przygląda? Lub przykłada rękę? – Lub wzrok odwraca, odchodzi na stronę?... Trzecie pytanie sumienia."


"Czy chcesz iść razem? Lub iść przodem? Lub iść samopas?... Trzeba wiedzieć, czego się chce i że się chce. Czwarte pytanie sumienia. " ("Zmierzch Bożyszcz.zdania i strzały")

"Oto budzący bojaźń wszechświat magiczny: żadnych atomów, wszędzie tylko fale i ruchy. Tutaj padają wszelkie bariery ograniczające pojmowanie, gdyż także je trzeba odłożyć na bok. Wszechświata nie można zobaczyć, posłyszeć,niepodobna go ująć w żadnych stałych percepcjach. Pozostaje całkowitą pustką, jeśli nie pojawiają się ekrany na których mogą się zatrzymać projekcje. I masz tu do dyspozycji tylko jedną świadomość, ekran magii: wyobraźnię! To dzięki niej nauczysz się, co to znaczy być istotą ludzką. To ty jesteś twórcą porządku, pięknych kształtów, systemów, organizatorem chaosu.
Na poziomie kwantowym, wszechświat nasz, można uznać za obszar niezdeterminowany, a przewidywalny tylko na sposób statystyczny, w kategoriach odpowiednio dużych liczb. Pomiędzy nim a wszechświatem przewidywalnym, w którym przejście planety przez określony punkt można wyznaczyć z dokładnością do pikosekundy, w grę wdają się jeszcze inne siły. W przejściowym wszechświecie, w którym upływa nasze codzienne życie, siłą dominującą jest to, w co wierzymy. To nasze przeświadczenia decydują o rozwoju codziennych wypadków. Jeśli wierzy w to dostatecznie wielu z nas, pewna rzecz zaczyna istnieć. Struktura naszych wierzeń jest filtrem, który z chaosu odsiewa porządek.
Z powodu swej wiary w jednostkowe konkrety, w ziarniste absoluty, negujecie ruch, nawet ruch rewolucji. Kiedy sprawiacie, że ziarnisty wszechświat trwa w waszej świadomości, stajecie się ślepi na ruch. Gdy rzeczy się zmieniają, znika wasz absolutny wszechświat, nieosiągalny już teraz dla waszych samoograniczających się postrzeżeń. Okaże się, że wszechświat wykroczył poza was.
Systemy dyscyplinujące mają najczęściej ukryty charakter, a ich celem nie jest wyzwolenie, lecz ograniczenie. Nie pytaj "dlaczego". Bądź ostrożny z pytaniami "jak". "Dlaczego prowadzi nieodwołanie do paradoksu. "Jak" więzi cię we wszechświecie przyczyn i skutków. Jedno i drugie wyrzeka się nieskończoności.
Na obiekty naszego doświadczenia zmysłowego wpływać może nasz wybór - świadomy lub nieświadomy. To dowiedziony fakt, który wcale nie wymaga przekonania, że jakieś obecne w nas siły sięgają poza nas i zmieniają porządek wszechświata. Wystarczy wspomnieć o pragmatycznym związku między naszymi wierzeniami a tym, co uważamy za "rzeczywiste". Na wszystkich naszych osądach ciąży brzemię wpływów które nas ukształtowały, a całkowite uwolnienie się od nich nigdy nie będzie możliwe. Nie wystarczy sama świadomość tego faktu i ostrożność. My Bene Gesserit wiemy o tym lepiej niż ktokolwiek, zawsze trzeba zważać na alternatywne interpretacje.
Przetrwanie jednostki, gatunku, otoczenia: oto co jest motywem ludzkich działań. Można śledzić to, jak w trakcie życia zmienia się hierarchia ważności. Co budzi największą troskę w danym momencie? Pogoda? Stan układu trawiennego? O co dana osoba zabiega? O różne postacie głodu którego ciało może doświadczać i które można zaspokajać."
Słowa Franka Herberta z "Boga Imperatora Diuny"

poniedziałek, 4 maja 2009

Śmierć Tragedii

((opublikuje coś. A co tam. Praca, a raczej szkic artykuliku pisany przy okazji monografu prof. Mazanki "Św. Tomasz z Akwinu a Fryderyk Nietzsche", co dotąd było najlepszym zestawieniem aż do chwili wypowiedzenia przez prodziekana zestawienia "Fryderyk Nietzsche a Faustyna Kowalska" -kto pierwszy napisze? )


Tragedię zabił Sokrates, dobił ją ostatecznie Wagner -jak twierdzi młody Nietzsche. Ów dialektyczny duch współczesnego teatru oddalił go w miejsce, skąd nie można już sięgnąć tajemnicy bytu. Wyparto z niego muzykę, która stała się elementem dekoracyjnym -a skoro dekoracyjnym -Apollińskim przepojeniem współczesności. Czym jednak -i gdzie -znajduje się szczątek kultury dionizyjskiej w świecie ponowoczesności? Czy śmierć Boga wyniosła na piedestał Dionizosa? Niewczesne to pytania.

Nieszczęściem współczesnej sztuki jest to, że nie wypływa ona ze źródła dionizyjskiego -tak twierdził już Nietzsche podczas pisania „Narodzin Tragedii”, w ponowoczesności nieszczęście to dotknęło nas jeszcze bardziej. Sztuka stała się narzędziem przekazywania idei, omijając szerokim łukiem dionizyjską ekstazę, pozwalająca na dotknięcie grozy bytu. Cierpienie dialektyki nie pozwalające wyjść poza siebie pcha twórców w poszukiwanie coraz to nowych wzorców. Przypomina do zaiste idolatrie, poszukiwanie boga apollińskiego, który ugasi rządze poznanego, aspektu natury który powie -jesteście-tu-a-tu. Sztuka taka bowiem ma krzewić subiektywnie pojętą moralność, idee szlachetności, skłaniać do refleksji. Dobrym przykładem jest dążenie do tworzenia w naszej epoce filmów i dramatów historycznych, bądź sztuk tkwiących w kontekście trudnych zagadnień kulturowo-społecznych. Misja twórcy polega na ukazaniu zawiłości kontekstu, ukazania dramatyzmu i piękna historii ukazując jej powtarzalność, trudność, albo ponadczasowe wartości. Widać to w przypadku „Merlina” reżyserii Ondeja Spišáka, czy aktualnie wchodzących na deski teatrów „Sióstr Przytulanek” M. Modzelewskiego. Wszystko co na czasie, jest pożądane, tu właśnie dotykamy teatru zamordowanego przez Sokratesa. Jest to nieskończenie wielka idolatria w sztuce (nie tylko nurt, ale tendencja) która za misje stawia sobie rozsupłanie trudnych zagadnień, krytykę rzeczywistości -jeśli nie dla samej krytyki, to zapewne dla ulepszenia jej -jesli nie zaś -z pewnością dla sztuki? Cóż jednak ukazuje nieskończona dialektyczna walka na gruncie sztuki? Nie możliwość? Czy przedstawienie autora na podstawie „moje lepsze”? Czy sztukę poddającą krytyce sytuacje polityczną, bądź religijną można uznać sztuką dla sztuki? Nie jest li to jedynie przemówienie, esej, pamflet?

Przystępujemy więc do greków Nietzschego, do teatru braku optymizmu wierzącego w dialektyczne supły ale jak mówi Nietzsche -”aby to pojąć, musimy niejako kamień po kamieniu rozebrać ową artystyczną budowlę kultury apollińskiej, dopóki nie ujrzymy podwalin na których ją wzniesiono”1.

Jak mówi -pierwiastki apolliński i dionizyjski znajdują się w samej naturze, sztuka wypływa gdzieś pierwotnie z natury. Jednak sztuka apollińska jest nabudowana na dionizyjskim fundamencie. Jest to to ów pierwotny szał z jakiego wypłynęła filozofia, z jakiego wypłynęło całe nasze myślenie.

Jednak Nietzsche zwraca wyraźnie uwagę na to, iż nie jest istotą rzeczy pesymizm Greków, gdyż ten został przełamany. Istotą jest sposób przełamania pesymizmu, wybrnięcie z pułapki jaką jest groza istnienia.


2. Aspekt psychologiczny

Sokratejsko-arystotelesowski paradygmat utwierdził współczesnych w przekonaniu , iż sztuka jest czymś bardzo oddzielnym od kultury i filozofii -arystotelesowy podział nauk pokutuje brakiem elastyczności w postrzeganiu. Zależności które dla Nietzschego były już istotne w zrozumieniu świata. Kultura jego stała daleko przed państwem i polityką. Przełamywało to heglowskie szaleństwo historycyzmu. To owe wyżej wymienione miały być podporządkowane kulturze -bowiem wypływają z głębokiej podstawy jaką jest pierwotność żywiołu dionizyjskiego. Zasypanie źródła nie powstrzymuje jego wewnętrznego wypływania. Dzieje się tak z powodu dwoistego konceptu filozofii i sztuki. Brzmi wg Nietzschego dionizyjskość w apollińskości, choćbyśmy nie dokońca rozumieli co to w tym przypadku oznacza. Nietzsche upatruje się tego wybrzmiewania w głębokich pokładach kultury takich jak rytuały, zwyczaje, tańce św.Wita, fragmenty mitów. W filozofii znajdujemy do tego analogie we współczesnej książce takiej jak „Coicidentia Opossitorum”2, gdzie mowa o pierwotnym wypływaniu dialektycznego logosu z mythosu i wzajemnego się w nich zawierania. Gdzieś głęboko w filozofii bez względu na tok myśli tkwi pierwotny mythos. Religia która stoi u podstaw rozważania filozoficznego. Oto właśnie to co dobrze widzi Nietzsche -u podstaw leży sprzeczność, głębokie rozdarcie pomiędzy dwoma pierwiastkami bez których myśl ludzka nie jest w stanie istnieć. Rozdarcie owo pchneło naprzód sztukę i filozofię.

Gdzie jest jednak podstawa tego rozdarcia? Zwrócić należy uwagę na to iż w przeciwieństwie do historycyzmu Hegla Nietzsche uważał iż zachodzi (lub powinno zachodzić) coś zgoła odwrotnego niż autor „Wykładów z filozofii dziejów” głosił. To naród, społeczeństwo, cała ludzkość pracuje nad osiągnięciem w wyniku „wysiłku” jednostek ponadprzeciętnych. Owe szczytowe jednostki to -artyści, bohaterowie i święci – jak wylicza Nietzsche. U podłoża tego procesu stoi dionizyjska nieświadomość. Państwo Hegla, dialektyka, metafizyka wprowadzona tylnymi drzwiami do życia jako pewne wytłumaczenie ukierunkowania człowieka, skierowanie go na sprawy apollyńskie. Działa więc wtedy ów proces podobnie jak siła niwelacji u Kierkegaarda. Człowiek zatraca swoją indywidualność, za pomocą namysłu, wpada w pewną stagnację, rozmycie swojego „ja”. U Nietzschego „ja” podczas namysłu nierealizuje się w pełni. Spostrzega to Zaratustra obserwujący tańczące dziewczęta i zastanawiający się nad tańcem w „Pieśni Tanecznej”. Nie do tego służy jednak taniec.3

Jednak Kierkegaard nie sięgnął psychologicznej głębi istoty tego procesu, nie posiadał jasnej koncepcji czym to zindywidualizowane „ja” mialo by być.

Wraz z epoką która dała nam rozwój psychoanalizy Nietzsche przyniósł wyjaśnienie procesu zachodzącego zarówno wewnątrz jednostki jak i między całymi społecznościami. Otóż tajemniczy leżący u podstaw bytu żywioł apolliński -który ujawnia się w ekstatycznych doznaniach sztuki helleńskiej jest ciemną rzeką, nieświadomością. Rolą sztuki jest wyciąganie treści podświadomych w pole spostrzeżenia świadomości. Nie oznacza więc powrót do nieświadomości powrotu do zezwierzęcenia, lecz integrację treści świadomych z nieświadomymi. Na tym mogło by polegać „rozwiązanie tragedii” jakiego dokonali Grecy. Zamiast wmieszać się w dialektyczne poszukiwania prawdy, sensu itd. podążyli oni drogą aby przez katharsis, owo „metafizyczne” doznanie zintegrować grozę podświadomego ze świadomością. Oczyszczenie to dawało możliwość stanięcia ponad problemem istnienia, czyniło z nich nadludzi.

Problem ten wskazując głównie na rozważania Kierkegaarda na temat grzechu pierworodnego porusza Lew Szestow.4. Wskazuje on na to co nazywamy tu problemem zatrzymania i namysłu. Hegel ukazywał węża z Edenu jako coś pozytywnego. Wąż ów przyniósł wiedzę -poznanie dobra i zła. Od tego rozpoczął się proces intelektualizacji ludzkości, stąd wychodzą wszelkie źródła wiedzy. Cuda biblijne, wszystko co nadprzyrodzony w Biblii zostaje odrzucone jako bezwartościowe, na piedestał wysuwa się prawdziwa gnoza poznania. Namysł, który oddawał człowiekowi jego panowanie nad sobą oraz naturą. Objawiona prawda jest czymś zbytecznym dla Hegla. Stykamy się więc tu z namysłem. Zatrzymaniem nad rzeczywistością, obserwacją tańczących, zamiast tańca. Jest to coś przed czym w rzeczywistości przestrzega dobre Chrześcijaństwo oraz prorok Nietzschego -Zaratustra. Mimo iż duchowość Chrześcijaństwa opiera się na Synu Bożym, a Zaratustra na negacji wszelkiego Boga – obie myśli stają przeciw fałszywej gnozie Hegla. Zamknięcie się w namyśle w Chrześcijaństwie przypomina mit Edenu -użycie rozumu, namysłu, zamiast wiary. To co Hegel nazywa dobrem dla człowieka i z punktu widzenia rozumu takim powinno być -stało się jednak przyczyną upadku człowieka, co każdy może zaobserwować dookoła. Nietzsche zdaje się mówić -istnieje przepływ pomiędzy dionizyjską nieświadomością a świadomością apollińską. Zatrzymanie się nad apollińską powierzchownością powoduje upadek, zniszczenie w człowieku jego pełnej natury. Namysł pozbawiony czerpania ze sfery pierwotnej podstawy bytu, nieracjonalnej, płynącej, nie poddającej się rozumowi wytwarza chmury iluzji w świadomości człowieka, przysłaniające mu nie tylko spojrzenie na siebie, lecz i na rzeczywistość.


Istnieje jeszcze przeczucie, iż współcześnie w ogóle nie istnieje żadna czysta dionizyjska sztuka, to zaś co odczytujemy jest tylko naszą projekcją. Podczas refleksji na temat „Narodzin tragedii” Nietzsche w „Ecce Homo” Nietzsche dokonuje rozrachunku z muzyką Wagnera5 . Wypowiada tam spostrzeżenie na temat psychologicznej projekcji -coś co istniało w nim samym na poziomie dionizyjskim, potrafił projektować na muzykę. Widać więc, że już wtedy dla niego zjawisko projekcji podświadomości było czymś zrozumiałym

Współcześnie jednak istnieje duża tendencja do zapominania o tej dwoistości i napięciu, wpadając w apollińską sztukę i filozofię która nie chce wiedzieć co istnieje w jej wnętrzu.6 Nie rozumiejąc, że prostota ogromu, szumu pierwotnego bytu jest ucieczką i drogą dla sensu istnienia. Życie, jego pełnia polega na wg tej koncepcji sztuki na napinaniu, przebieganiu pomiędzy tym napięciem -pełnia życia -tak jak zauważa to Nietzsche -w tańcu.7

Dostrzegamy szczątki tego napięcia w twórczości I.Witkiewicza. Mimo stwierdzenia padającego w „Nienasyceniu” iż jakoby „filozofia się już skończyła”, pojawia się tam wiele ważkich problematów. Przeżycie metafizyczne jest u Witkacego równoznaczne ze stanem dionizyjskiego upojenia. „tak sztuka dioninizyjska chce nas przekonać o wiecznej rozkoszy istnienia, jednak rozkoszy tej powinniśmy szukać nie w zjawiskach, lecz poza zjawiskami. Winniśmy poznać, że wszystko co powstaje musi być przygotowane na bolesny upadek, jesteśmy zmuszeni w wejrzeć w grozy jednostkowego istnienia – a jednak nie powinniśmy drętwieć: pociecha metafizyczna wyrywa nas chwilowo z mrowienia zmiennych postaci”8 . Nadużywanie narkotyków, największe perwersje mające prowadzić do metafizycznego uwolnienia z przemykającej tymczasowości -człowiek Witkacego, to człowiek w świecie przerażająco niestałej tymczasowości – struktur politycznych które się rozpadają i cywilizacji której depozyt kulturowy jest na skraju wyczerpania. Paradoksalnie, to czego młody Nietzsche upatrywał w dyscyplinie i ascetyzmie, Witkacy widział w czymś zgoła przeciwnym, dokładniej realizując wizję helleńskiej dionizyjskości widzianej oczyma Nietzschego, jednak podskórna dionizyjskość współgra w ich życiu i dziełach. To owo pragnienie aby „przeżyć życie najpełniej, choćby najstraszniej” towarzyszyło Nietzschemu wyruszającemu na front oraz dokonującemu pozornie niekorzystnych dla niego samego wyborów.

1F. Nietzsche „Narodziny Tragedii” s.25

2A. Przybysławski „Coicidentia Oppositorum” Warszawa 2004

3F. Nietzsche „To rzekł Zaratustra” s. 141

4L. Szestow „Kierkegaard i filozofia egzystencjalna”, Kronos nr 1(5)/2008

5„Ecce Homo” tł. Leopold Staff, Kraków 2004 s.43

6Problem ten porusza Kierkegaard w „Recenzji Literackiej”, Aktualność Kierkegaarda” Kęty 2006 , poruszając tam kwestię napięcia pomiędzy przeciwnościami które staje się niwelacją działania jednostki i w wyniku tego jednostki jako takiej

7F. Nietzsche „Narodziny Tragedii” s.13 wstęp

8F. Nietzsche „Narodziny Tragedii”s. 75


Bibliografia

Fryderyk Nietzsche „Narodziny tragedii” tł. Leopold Staff, Kraków 2003


jw. „Ecce homo” tł. Leopold Staff, Kraków 2003


jw. „To rzekł Zaratustra” Warszawa 1999


Rudriger Safranski „Nietzsche -biografia myśli” Warszawa 2003


Fundamenta -Studia z historii filozofii red. Zbigniew Nerczuk i Mikołaj Olszewski „Aktualność Kierkegaarda” Kęty 2006


Artur Przybysławski „Coicidentia Oppositorum” Warszawa 2004


L. Szestow „Kierkegaard i filozofia egzystencjalna”, Kronos nr 1(5)/2008


S.I Witkiewicz „Nienasycenie”