wtorek, 7 lipca 2009

Sennik Rzymski/ I


Oto nadchodzi ten, który miewa sny! Rdz 37.19



"Był maj; pełnia księżyca. Tej nocy Bodhisattwa miał pięć snów. Obudziwszy się, pomyślał: [dziś osiągnę bodhi, przebudzenie. Wszystko będzie dokładnie tak jak przed tem, jak teraz, gdy się obudziłem. Wszystko jednak będę traktował tak, jak mój umysł traktuje teraz owe pięć snów]"




Wstęp albo wprowadzenie

Dzień Pański przyjdzie jak złodziej. Cicho jak wstrząs ciszy pomiędzy dwoma przeciwstawnymi tonami które napinają psychikę do granic metaforycznego wszechświata.
Ten, kto obudzi się we śnie zwanym Tożsamością odczuje ten wstrząs i pójdzie za nim po graniach subtelnych wibracji.
To głębia która przyzywa wołaniem otchłani.



Umarła niemal tak cicho jak się urodziła. Krzyk płuc napełnianych pierwszym oddechem zrekompensował jęk wypchnięcia resztek powietrza.
Siedzisz jeszcze w korytarzu szpitala giąć w palcach ulotkę „pierwszy miesiąc lekcji gratis, darmowe konsultacje” i myślisz o śmierci jako o możliwości.
Ukazało się to kilka chwil temu. Realna konieczność. Wszystko inne stawiać można przed sobą jako jedynie mniemanie, domysł. A to? To jest wydarzenie. Jedyne wydarzenie jakie wydarza się a nigdy przydarza.
-Przepraszam? - drzwi zatrzaskują się za lekarzem. Wstajesz, gwałtownie przebiegasz dzielący was kawałek korytarza -Przykro mi... ale... -zatrzymujesz się. Pomylił się. Przecież już wiesz.
Pojechałeś do domu nic nie rozumiejąc.

Proszę, zatrzymaj się. Tak. Weź ciepłą kąpiel. Dolej olejku lawendowego, albowiem lawenda powoduje wydłużenie myśli. Można więc ją oglądać tak jak ogląda się rozciągniętą strunę, uderzając, by wydać konkretny odcień brzemienia, naciskając by badać jej walory. Ręce wprawnego lutnisty potrafią z fragmentów dobrego drzewa stworzyć instrument.
Zanurz się się w wodzie. Możesz włączyć muzykę od której drży skóra, a psychika przechodzi w stan hipnotycznej uległości wobec eteru.

Oto zaczyna się sen.

„Łąka. Kwiaty, trawy i przechadzająca się wśród nich dziewczynka. Obraz rozmywa się w promieniach Słońca które jest nisko nad horyzontem.
Dziewczynka zbiera kwiaty mówiąc: „jeśli znajdę taki-a-taki stanie się to-a-to”
Obraz nagle zaciera się i ukazuje się na innej, lecz podobnej łące gdzie jej siostra bliźniaczka także zbiera kwiaty...
Nagle przebiega między nimi jakby błyskawica o złotym kolorze, jednak krucha, jakby z słabego kamienia.
Nić łącząca je pośród chmur, przy odgłosie nadciągającej burzy...”


Gdzieś pod płaszczem wypalających się wspomnień dnia zaśpiewałem Ci:

Dű bist mîn, ich bin dîn:
des solt dű gewis sîn;
dű bist beslozzen in mînem herzen,
verlorn ist daz slüzzelîn:
dű muost och immer darinne sîn.

I odtąd mogę pisać sny. Zlewać światy, wiązać wielość w jedności.

Brak komentarzy: