niedziela, 6 grudnia 2009

Drzewo Życia

Podejmowanie Gry i wyłączanie się z niej, zdystansowanie się do jej absolutnie panujących zasad jest jedną z cech ludzi szczęśliwych. Jakoby w preludium do zaskakującego zmartwychwstania ciał zyskują panowanie nad połaciami rzeczywistości. Cierpią gdy tego chcą, rozkoszując się gdy tego pragnął. Z takimi ludźmi jest podobnie jak z aktorami którzy zapomnieli swojej roli podczas jarmarcznego przedstawienia. Rozumieją i nie rozumieją, że w rzeczywistości nie są inni od Gry zwanej Wszystkością. Wszystkość bowiem ich pochłania tak głęboko, aż do uświadomienia i nieuświadomienia sobie swojej tożsamości lub jej braku. „Ani to, ani to” mówią w świętej mowie, lub kreślą Klucz zbawienia jako dwie przecinające się linie, spotykające się raz w nieskończoności. Na niemożliwości przecięcia się linii, które przecięły się raz na zawsze zawisło Zbawienia Świata. Wobec braku czegokolwiek co można by zrobić w obliczu tak wielkiego spotkania i rozstania rozpostarło Swoje ręce pomiędzy dwoma niemożliwościami cierpiąc w milczeniu.
Chwalebny Krzyż zmartwychwstałego Pana.

niedziela, 22 listopada 2009

Sztuka z Problemem i Problem ze Sztuką, czyli czytając Bubnera



Jest kilka powodów dla których filozof nie powinien być fotografem.

niedziela, 15 listopada 2009

Gdy otworzy się usta, wszystko jest źle.

Filozof spytał Buddę: "Bez słów i bez milczenia, jak wyrazisz prawdę?"
Budda milczał, zmienił tylko pozycję, żeby usiąść wygodniej.
Filozof pokłonił się i podziękował mówiąc: "Dzięki twej wielkoduszności pozbyłem się z łudzeń i wstąpiłem na prawdziwą drogę."


Gdy odszedł Ananda zapytał Buddę o to, co zdołał osiągnąć filozof. Budda odrzekł: "Jest jak koń dobrej krwi, który biegnie nawet widząc cień bata."





Pod trzepoczącą świątynną chorągwią kłóciło się dwóch mnichów o to, czy porusza się wiatr, czy chorągiew. Przechodzący tamtędy Szósty Patriarcha rzekł: "Ani wiatr, ani chorągiew; to umysł się porusza."




(Koany Zen)

czwartek, 29 października 2009

pomylić palec z Księżycem

Ponieważ nie ma nic do osiągnięcia, nie ma też osiągania. Nie ma problemu.
Pozostając w pozycji rozróżniania i klasyfikacji nauka apriorycznie oddaliła się od Takości. Mała prawda nauki zachodu roszcząc sobie prawo do całości prawdy stała się mgłą chwytania się iluzorycznej rzeczy przez iluzoryczny podmiot. Wychodząc z małej prawdy wzywa nas otwarcie się na Nie Wiem. Owo Nie Wiem jest patrzeniem przez które można ujrzeć Takość. W naszym paradygmacie wiecznego domknięcia poznawczego zapomnieliśmy o próbie uciszenia sztormu wiedzy. Wszystkie relacje nawiązane z tak zwanym zewnętrzem okazują się niewystarczające. Palcem wskazuje Księżyc. Dlaczego w tym niedostrzegalnym rozpięciu między przeciwieństwami, z których zwykle widać tylko jedno, mylimy palec z Księżycem?

poniedziałek, 5 października 2009

Źródło

"Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: «Pragnę» Stało tam naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano.A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: «Wykonało się!» I skłoniwszy głowę oddał ducha. " J 19,28-30

http://www.youtube.com/watch?v=NDp-F3Y97ZQ&feature=related

"The Fountain" Aronowsky'ego rozbiło mnie na wiele godzin. Jest czymś jakby dodającym ostatnie słowo do "Requiem dla snu" oraz "Pi". Pewnym motywem łączącym.
Trzy wątki -poszukującego mitycznego Drzewa Życia konkwistadora, naukowca poszukującego lekarstwa na raka dla chorej żony i podróżnika-mistyka przemierzającego wszechświat -łączą się i splatają w różności i jedności głównego bohatera. Niezgoda na śmierć, szansa na Życie Wieczne, możliwość dojścia do Drzewa Życia ścierają się z coraz większą pewnością wchodzącej w śmierć kobiety. Toteż cytat z ewangelii Jana, (choć zupełnie nie ma takiego wątku w filmie) opisuje w sposób głęboko uniwersalny sens fabuły. Większość motywów odnosi się do Mitologii Majów oraz Drzewa Życia które potwierdza fakt, iż film pełen jest myśli kabalistycznej. Istnieje podczas oglądania obawa, że taka historia przejdzie pod koniec w banał... Nic bardziej mylnego. Film wypowiada niemo pewną prawdę na temat śmierci która jest jak motyw kosmicznej mandali przewijającej się w warstwie wizualnej. Wszystkie części są całością, cała całość jest częściami. Okrutna monada życia wyzwalająca i zniewalająca zarazem. Śmierć która jest zaczątkiem życia. W tym świetle inaczej patrzy się na słowa Eurypidesa: "Bo kto wie, czy życie to nie śmierć, a śmierć czy to nie życie?" I źródło, Drzewo Życia, które rozpina się przez życie do śmierci, wspięcie się przez gałęzie tego drzewa, drzewa którym jesteśmy i nie jesteśmy... Aż do źródła z którego ten kto wypije, nigdy już nie będzie łaknął...

"O to chodzi w życiu, na tym właśnie polega życie!"

sobota, 3 października 2009

odwaga filozofii

Nietzsche przewidział to wszystko w "Woli Mocy". Jednak czy przewidział, że zamiast Nadczłowieka ludzkość wyda pokolenie zarażonych resentymentem decadentes?

Dosyć istotne i typowe dla środowisk walczącego ateizmu jest szukanie pretekstu dla okazania pogardy nieoświeconym. Widać to wyraźnie w języku kpiny jakim opisują zjawiska religijne. Nic jednak sobie nie robią z wglądu w istotę spraw z jakimi mają do czynienia. Może wystarczyło by poczytanie czegoś na temat filozofii religii? Cytując doniesienie do prokuratury "Nie zaobserwowano dotychczas żadnych mechanizmów, których pochodzenie można by przypisać bytom nadprzyrodzonym. (...) Niezależnie od mitów religijnych organy państwowe muszą opierać się na zdobyczach nauk empirycznych i ścigać przestę̨pstwa wymienione w ustawach karnych bez względu na przynależność religijną osób w nie zamieszanych."
Trochę więc analizy tekstu -co jest napisane, co autor miał na myśli i co zostało odczytane. Nie zaobserwowano takich zjawisk bo takich zjawisk nie ma. Polecam jeszcze raz przypomnieć sobie cokolwiek z filozofii cudu. Nie chodzi o przekonywanie religijne, lecz filozoficzne (niektórzy ciągle nie mogą się wyplątać z różnicy) - jestem prawie pewien, że wszyscy podpisujący się pod doniesieniem gdy maja problemy natury moralnej lub psychologicznej korzystają ze zdobyczy nauk empirycznych. Rozumiem, że to uproszczenie, ale proszę mnie zrozumieć -zacytowane wypowiedzi skompromitowały by każdego filozofa sprowadzając go na intelektualną płyciznę. Wyobrażają sobie Państwo Simone Weil w kontekście takiej wypowiedzi? Chociażby Kartezjusza?

Innymi słowy, trudniej chyba pochylić się nad pewnymi sprawami, być filozofem... Łatwiej afirmować w postawach innych swój lęk przed 'rzeczywistością która może nie zmieścić się w moim paradygmacie.
Jakby mógł zapytać Heraklit-
Czyście jeszcze nie zrozumieli , iż każda wiedza jest prowizoryczna, i wszystkie poglądy mają wspólny mianownik -"tymczasowy"?

odwaga filozofii

Nietzsche przewidział to wszystko w "Woli Mocy". Jednak czy przewidział, że zamiast Nadczłowieka ludzkość wyda pokolenie zarażonych resentymentem decadentes?

Dosyć istotne i typowe dla środowisk walczącego ateizmu jest szukanie pretekstu dla okazania pogardy nieoświeconym. Widać to wyraźnie w języku kpiny jakim opisują zjawiska religijne. Nic jednak sobie nie robią z wglądu w istotę spraw z jakimi mają do czynienia. Może wystarczyło by poczytanie czegoś na temat filozofii religii? Cytując doniesienie do prokuratury "Nie zaobserwowano dotychczas żadnych mechanizmów, których pochodzenie można by przypisać bytom nadprzyrodzonym. (...) Niezależnie od mitów religijnych organy państwowe muszą opierać się na zdobyczach nauk empirycznych i ścigać przestę̨pstwa wymienione w ustawach karnych bez względu na przynależność religijną osób w nie zamieszanych."
Trochę więc analizy tekstu -co jest napisane, co autor miał na myśli i co zostało odczytane. Nie zaobserwowano takich zjawisk bo takich zjawisk nie ma. Polecam jeszcze raz przypomnieć sobie cokolwiek z filozofii cudu. Nie chodzi o przekonywanie religijne, lecz filozoficzne (niektórzy ciągle nie mogą się wyplątać z różnicy) - jestem prawie pewien, że wszyscy podpisujący się pod doniesieniem gdy maja problemy natury moralnej lub psychologicznej korzystają ze zdobyczy nauk empirycznych. Rozumiem, że to uproszczenie, ale proszę mnie zrozumieć -zacytowane wypowiedzi skompromitowały by każdego filozofa sprowadzając go na intelektualną płyciznę. Wyobrażają sobie Państwo Simone Weil w kontekście takiej wypowiedzi? Chociażby Kartezjusza?

Innymi słowy, trudniej chyba pochylić się nad pewnymi sprawami, być filozofem... Łatwiej afirmować w postawach innych swój lęk przed 'rzeczywistością która może nie zmieścić się w moim paradygmacie.
Jakby mógł zapytać Heraklit-
Czyście jeszcze nie zrozumieli , iż każda wiedza jest prowizoryczna, i wszystkie poglądy mają wspólny mianownik -"tymczasowy"?

odwaga filozofii

Nietzsche przewidział to wszystko w "Woli Mocy". Jednak czy przewidział, że zamiast Nadczłowieka ludzkość wyda pokolenie zarażonych resentymentem decadentes?

Dosyć istotne i typowe dla środowisk walczącego ateizmu jest szukanie pretekstu dla okazania pogardy nieoświeconym. Widać to wyraźnie w języku kpiny jakim opisują zjawiska religijne. Nic jednak sobie nie robią z wglądu w istotę spraw z jakimi mają do czynienia. Może wystarczyło by poczytanie czegoś na temat filozofii religii? Cytując doniesienie do prokuratury "Nie zaobserwowano dotychczas żadnych mechanizmów, których pochodzenie można by przypisać bytom nadprzyrodzonym. (...) Niezależnie od mitów religijnych organy państwowe muszą opierać się na zdobyczach nauk empirycznych i ścigać przestę̨pstwa wymienione w ustawach karnych bez względu na przynależność religijną osób w nie zamieszanych."
Trochę więc analizy tekstu -co jest napisane, co autor miał na myśli i co zostało odczytane. Nie zaobserwowano takich zjawisk bo takich zjawisk nie ma. Polecam jeszcze raz przypomnieć sobie cokolwiek z filozofii cudu. Nie chodzi o przekonywanie religijne, lecz filozoficzne (niektórzy ciągle nie mogą się wyplątać z różnicy) - jestem prawie pewien, że wszyscy podpisujący się pod doniesieniem gdy maja problemy natury moralnej lub psychologicznej korzystają ze zdobyczy nauk empirycznych. Rozumiem, że to uproszczenie, ale proszę mnie zrozumieć -zacytowane wypowiedzi skompromitowały by każdego filozofa sprowadzając go na intelektualną płyciznę. Wyobrażają sobie Państwo Simone Weil w kontekście takiej wypowiedzi? Chociażby Kartezjusza?

Innymi słowy, trudniej chyba pochylić się nad pewnymi sprawami, być filozofem... Łatwiej afirmować w postawach innych swój lęk przed 'rzeczywistością która może nie zmieścić się w moim paradygmacie.
Jakby mógł zapytać Heraklit-
Czyście jeszcze nie zrozumieli , iż każda wiedza jest prowizoryczna, i wszystkie poglądy mają wspólny mianownik -"tymczasowy"?

odwaga filozofii

Nietzsche przewidział to wszystko w "Woli Mocy". Jednak czy przewidział, że zamiast Nadczłowieka ludzkość wyda pokolenie zarażonych resentymentem decadentes?

Dosyć istotne i typowe dla środowisk walczącego ateizmu jest szukanie pretekstu dla okazania pogardy nieoświeconym. Widać to wyraźnie w języku kpiny jakim opisują zjawiska religijne. Nic jednak sobie nie robią z wglądu w istotę spraw z jakimi mają do czynienia. Może wystarczyło by poczytanie czegoś na temat filozofii religii? Cytując doniesienie do prokuratury "Nie zaobserwowano dotychczas żadnych mechanizmów, których pochodzenie można by przypisać bytom nadprzyrodzonym. (...) Niezależnie od mitów religijnych organy państwowe muszą opierać się na zdobyczach nauk empirycznych i ścigać przestę̨pstwa wymienione w ustawach karnych bez względu na przynależność religijną osób w nie zamieszanych."
Trochę więc analizy tekstu -co jest napisane, co autor miał na myśli i co zostało odczytane. Nie zaobserwowano takich zjawisk bo takich zjawisk nie ma. Polecam jeszcze raz przypomnieć sobie cokolwiek z filozofii cudu. Nie chodzi o przekonywanie religijne, lecz filozoficzne (niektórzy ciągle nie mogą się wyplątać z różnicy) - jestem prawie pewien, że wszyscy podpisujący się pod doniesieniem gdy maja problemy natury moralnej lub psychologicznej korzystają ze zdobyczy nauk empirycznych. Rozumiem, że to uproszczenie, ale proszę mnie zrozumieć -zacytowane wypowiedzi skompromitowały by każdego filozofa sprowadzając go na intelektualną płyciznę. Wyobrażają sobie Państwo Simone Weil w kontekście takiej wypowiedzi? Chociażby Kartezjusza?

Innymi słowy, trudniej chyba pochylić się nad pewnymi sprawami, być filozofem... Łatwiej afirmować w postawach innych swój lęk przed 'rzeczywistością która może nie zmieścić się w moim paradygmacie.
Jakby mógł zapytać Heraklit-
Czyście jeszcze nie zrozumieli , iż każda wiedza jest prowizoryczna, i wszystkie poglądy mają wspólny mianownik -"tymczasowy"?

odwaga filozofii

Nietzsche przewidział to wszystko w "Woli Mocy". Jednak czy przewidział, że zamiast Nadczłowieka ludzkość wyda pokolenie zarażonych resentymentem decadentes?

Dosyć istotne i typowe dla środowisk walczącego ateizmu jest szukanie pretekstu dla okazania pogardy nieoświeconym. Widać to wyraźnie w języku kpiny jakim opisują zjawiska religijne. Nic jednak sobie nie robią z wglądu w istotę spraw z jakimi mają do czynienia. Może wystarczyło by poczytanie czegoś na temat filozofii religii? Cytując doniesienie do prokuratury "Nie zaobserwowano dotychczas żadnych mechanizmów, których pochodzenie można by przypisać bytom nadprzyrodzonym. (...) Niezależnie od mitów religijnych organy państwowe muszą opierać się na zdobyczach nauk empirycznych i ścigać przestę̨pstwa wymienione w ustawach karnych bez względu na przynależność religijną osób w nie zamieszanych."
Trochę więc analizy tekstu -co jest napisane, co autor miał na myśli i co zostało odczytane. Nie zaobserwowano takich zjawisk bo takich zjawisk nie ma. Polecam jeszcze raz przypomnieć sobie cokolwiek z filozofii cudu. Nie chodzi o przekonywanie religijne, lecz filozoficzne (niektórzy ciągle nie mogą się wyplątać z różnicy) - jestem prawie pewien, że wszyscy podpisujący się pod doniesieniem gdy maja problemy natury moralnej lub psychologicznej korzystają ze zdobyczy nauk empirycznych. Rozumiem, że to uproszczenie, ale proszę mnie zrozumieć -zacytowane wypowiedzi skompromitowały by każdego filozofa sprowadzając go na intelektualną płyciznę. Wyobrażają sobie Państwo Simone Weil w kontekście takiej wypowiedzi? Chociażby Kartezjusza?

Innymi słowy, trudniej chyba pochylić się nad pewnymi sprawami, być filozofem... Łatwiej afirmować w postawach innych swój lęk przed 'rzeczywistością która może nie zmieścić się w moim paradygmacie.
Jakby mógł zapytać Heraklit-
Czyście jeszcze nie zrozumieli , iż każda wiedza jest prowizoryczna, i wszystkie poglądy mają wspólny mianownik -"tymczasowy"?

odwaga filozofii

Nietzsche przewidział to wszystko w "Woli Mocy". Jednak czy przewidział, że zamiast Nadczłowieka ludzkość wyda pokolenie zarażonych resentymentem decadentes?

Dosyć istotne i typowe dla środowisk walczącego ateizmu jest szukanie pretekstu dla okazania pogardy nieoświeconym. Widać to wyraźnie w języku kpiny jakim opisują zjawiska religijne. Nic jednak sobie nie robią z wglądu w istotę spraw z jakimi mają do czynienia. Może wystarczyło by poczytanie czegoś na temat filozofii religii? Cytując doniesienie do prokuratury "Nie zaobserwowano dotychczas żadnych mechanizmów, których pochodzenie można by przypisać bytom nadprzyrodzonym. (...) Niezależnie od mitów religijnych organy państwowe muszą opierać się na zdobyczach nauk empirycznych i ścigać przestę̨pstwa wymienione w ustawach karnych bez względu na przynależność religijną osób w nie zamieszanych."
Trochę więc analizy tekstu -co jest napisane, co autor miał na myśli i co zostało odczytane. Nie zaobserwowano takich zjawisk bo takich zjawisk nie ma. Polecam jeszcze raz przypomnieć sobie cokolwiek z filozofii cudu. Nie chodzi o przekonywanie religijne, lecz filozoficzne (niektórzy ciągle nie mogą się wyplątać z różnicy) - jestem prawie pewien, że wszyscy podpisujący się pod doniesieniem gdy maja problemy natury moralnej lub psychologicznej korzystają ze zdobyczy nauk empirycznych. Rozumiem, że to uproszczenie, ale proszę mnie zrozumieć -zacytowane wypowiedzi skompromitowały by każdego filozofa sprowadzając go na intelektualną płyciznę. Wyobrażają sobie Państwo Simone Weil w kontekście takiej wypowiedzi? Chociażby Kartezjusza?

Innymi słowy, trudniej chyba pochylić się nad pewnymi sprawami, być filozofem... Łatwiej afirmować w postawach innych swój lęk przed 'rzeczywistością która może nie zmieścić się w moim paradygmacie.
Jakby mógł zapytać Heraklit-
Czyście jeszcze nie zrozumieli , iż każda wiedza jest prowizoryczna, i wszystkie poglądy mają wspólny mianownik -"tymczasowy"?

niedziela, 27 września 2009

"...Osiołek, na którym Najświętsza Maria Panna uciekała do Egiptu z Buddą..."

Czytając Rosenzweiga dostrzegamy więc serca w sercu Boga. Promienie gwiazdy zbawienia wskazujące zarówno górę jak i dół. Każdy kierunek wskazujący też kierunek przeciwny. Jest ona jak światłość świata.
Na pytanie czym jest Budda, można podać odpowiedź -umysł jest Buddą. Jeśli pojmie się ową oczywistość, że wszystkie rzeczy są puste, pozbawione swojej istoty, można zrozumieć jak wszystko jest wszystkimi we wszystkim.
Chrystus okazał doskonałe współczucie. Poprzez życie wypełnił Prawo w sposób doskonały nie opierając się iluzji zła. Tak jak błędnie rozumiane przesłanie Buddy -uwolnił nas - nie od, lecz DO cierpienia. Otworzył ścieżkę i własną krwią nabył nas sobie. Papież wspomniał, że duchowość karmelicka zaczyna się tam, gdzie Budda kończy swe nauczanie. Tym doskonalsza wydaje się nauka o Pustce i nic jej to nie odejmuje. Pojęcie Buddy to spotkanie z Chrystusem który jest wszechogarniający, działa we wszystkim i przez wszystko. Jest natychmiastowym oświeceniem, natychmiastowym Królestwem które jest spotkaniem Oblubienicy z Oblubieńcem. Jasne wtedy się staje działanie Ducha Świętego w nauczaniu zen. Pierwotny Umysł jest nieskalany. Prawdziwą praktyką jest niekalanie praktyki. Natura bowiem jest nieskalana. Okiem wewnętrznego Nauczyciela -Chrystusa Jezusa widzimy, że wszystko jest Nim bo we wszystkim działa i przez wszystko. Ciężar zła jest wszystkim co nie jest Nim. "Ja z Tobą. Świat dookoła, Szatan poza nami" jak wspomniano w "Ostatnim Kuszeniu Chrystusa".
"Rabin Jehuda mówi: modlono się Ani-Ve-Hu, pomóż nam!" (Miszna Sukka IV, 5)
(ani we hu - ja i on. "jestem jak on" )
Idźmy po piętrach paradoksów językowych. Módlmy się Ani-we-hu, pomóż nam!

piątek, 28 sierpnia 2009

"By stosowne napisać słowo..."

http://www.youtube.com/watch?v=NHvabdxp4BI&feature=related

Pozwalając biec zdarzeniom. Bycie niebem jako tłem i niebem jako ruchem który szkicuje owe tło w jego detalach. Jestem zarówno wczoraj jak i dziś. Jestem jutro.
Owe słowa z "Aegypto" Preisnera zainspirowane "Egipską księgą umarłych" mogły by być i są doskonałą modlitwą. Głęboko wieloznaczny sens jest rozmową i prośbą. Prośbą do absolutu na zewnątrz i absolutu wewnątrz. Prośba o przejście swobodne, bez zatrzymywania przez niebo życia. Odezwij się głośno do swoich wewnętrznych istnień, do sprzeczności umysłu "-uspokójcie się, pozwólcie mi iść, przemierzyć niebo! Bo jam jest niebo i jam jest przemierzanie!" owo pochylenie w trosce nad swoim wewnętrznym ja pozwala na pozycje siły i słabości zarazem. Bóg który przechadza się wewnątrz ja jest także zatrzymywanym wędrowcem. Bóg na zewnątrz jest niepokojonym idącym dopóki czynię źle. Na koniec bliźni jest nim w sposób dotkliwie oczywisty. Wyzbądź się potrzeby kontroli i módl się aby jej nie pragnąć. Aby nie chcieli jej inni tak jak Ojciec nasz jej nie chce. Kontrola jest bowiem zapętleniem pułapką w którą wpada na koniec wewnętrzne ja zakleszczając się w nakreślonym przez siebie kole.

Ezra Pound
"De Aegypto"


Jam jest, jam jest sam, który wiem drogi

Po niebie, a wicher niebny jest moim ciałem.


Którym ujrzał Panią Żywota

Jam jest, jam jest, latający z jaskółkami.


Szara z zielonym jej szata,

Unoszona wiatrem.


Jam jest, jam jest sam, który wiem drogi

Po niebie, a wicher niebny jest moim ciałem.


Manus animam pinxit,

Mam pióro w dłoni


By stosowne napisać słowo...

Usta mam, by czysty podjąć śpiew!


Kto ma usta, iżby ją przyjąć -

Pieśń o Lotosie z Kumi?


Jam jest, jam jest sam, który wiem drogi

Po niebie, a wicher niebny jest moim ciałem.


Płomieniem wznoszącym się w słońcu

Jam jest, jam jest, latający z jaskółkami.


Na czole mam księżyc,

Pod wargami wichry.


Księżyc to wielka perła w wodach szafirowych,

Płynące wody chłodzą mi palce.


Jam jest, jam jest sam, który wiem drogi

Po niebie, a wicher niebny jest moim ciałem.


(przekład z ang. Leszek Engelking)

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Sennik Rzymski/ II

„Czy nie jest to wszystkim ludziom wiadome,
że Bóg może objawić się człowiekowi najlepiej poprzez sen?”
(Tertulian)




I.

Pewna kobieta w Rzymie minęła Kolumnę Trajana.
Jej włosy miały długość tygodni marca a falowały jak morze Tyrreńskie.
Rzym zaś tego dnia kwitł bielą i pomarańczą budowli których wieże kuły iglicami szare niebo. Siąpił deszcz.
Kobieta zapukała do pobliskich drzwi.
Otworzył ją starszy mężczyzna i zaprosił do środka. Broda jego szarzała z biegiem lat wraz ze ścianami jego białego niegdyś mieszkania.
Gdy zaparzył kawę kobieta opowiedziała mu taki oto sen:

Stałam pod Spiżową Bramą. Nie oczekując na nic.
Dzwony radośnie wieściły światu imię nowego Papieża. Przez bramę zaś otwartej bazyliki płynęły tłumy.
Tam też go poznałam a bezbronnym jest ten kto pozostawia swoje serce bez straży w bramie.
Wszystko jednak płynie wraz z tchnieniem Boga.



--------------------------------------------------------------------------------------------
Cóż więc zabieram spod bram snu? –Czyż nie stworzył Bóg wszystkiego dobrego –w swoim czasie?

Noc szumiała dla mnie myślami jak rwąca rzeka., niosąca ze sobą okruchy słów i obrazów. Zaczepiały się one w korzeniach mego snu, tak jak wiatr zaczepia się o brzegi litery alef.
A gdy rozjaśniłem swoje oczy ujrzałem wnętrze katedry (choć równie dobrze mógł być to duży kościół).
Do ambony podszedł mężczyzna i począł czytać równie nieporadnie co i niewyraźnie. Trudno było dosłyszeć słowa tak, że wśród ludu rozległ się szum i gwar.
Siedziałaś po mojej prawej stronie, na moich zaś kolanach spoczywało zaniepokojone gwarem dziecko. Pogłaskałem je po głowie.
Mężczyzna zatrzymując się na sylabach czytał dalej, aż do momentu gdy powstał jeden z wiernych i rzekł: „Cóż znaczą te słowa?”.
Zapadła cisza. Wyjąłem z plecaka Pismo Święte i otwierając je podałem dziecku. Ono zaś przewracało raz po raz kartki. Ująłem je ze ręce i przewracałem nimi strony, aż dotarliśmy do księgi która przypominała janową apokalipsę. Szukałem zdania jakie przeczytał przed chwilą ów mężczyzna z ambony. Wtedy ujęłaś moją dłoń i przewracałaś nią strony. Na jednej z nich w prawym dolnym rogu widniała Gwiazda Dawida, na drugiej zaś takaż gwiazda lecz narysowana podwójnymi liniami. Położyłaś palec na pewnym wersecie.
A były to słowa jakie rzekła Bestia: „Pożrę twój post”.
Niżej, na dole strony widniał komentarz to owych słów.
Jak bowiem Bestia pożera post?

I oto inny sen mi się wyśnił –gdy otworzyłem jego drzwi ujrzałem głęboką, zieloną puszczę.
Droga zaś prowadziła przez nią i wiła się między zielonymi wzgórzami. Wielkie dęby wspinały się na palcach ku niebu, a trzeba też wiedzieć, że człowiek jest jak drzewo –nim głębiej zanurza się w swoją duszę, tym bardziej dąży do światła.
Droga zaś wiodła na łąki.
Jakież zdziwienie czekało na mnie na skraju lasu –gdy droga urywała się i nikła w otchłani gładkiej jak szkoło tafli szaro-błękitnego jeziora.
Dokąd więc pójdę ? –gdy drogi nie ma?
Zakłopotany podszedłem więc do wody po grząskim piasku –była tam bowiem niewielka plaża – w krystalicznej toni –na dnie –leżały kamienie. O wielu barwach.
Tak więc zanurzyłem rękę głęboko a trwało to tyle ile trwa odkrywanie prostych tajemnic –podniosłem garść kamieni na poziom oczu.
Przyglądając się im –ruszyłem wzdłuż brzegu…

Mąż głupi miewa czcze i zwodnicze nadzieje,
a marzenia senne uskrzydlają bezrozumnych.
Podobny do chwytającego cień i goniącego wiatr
jest ten, kto się opiera na marzeniach sennych. (...)
Poza wypadkiem, gdy Najwyższy przysyła je jako swoje nawiedzenie,
nie przykładaj do nich serca!
Marzenia senne bardzo wielu w błąd wprowadziły,
którzy zawierzywszy im upadli” (Syr 34,1n.6n).




Ten kto by spojrzał na to z perspektywy nie był by w stanie zobaczyć jak bardzo jest mi ciężko.
To także dla mnie samego zadziwające, straszne i niedozaakceptowania.
Tak samo boli mnie piękna tajemnica życia jak i nieuchronność rozpadu I śmierci. A przeraża tajemnicze zmartwychwstanie ciał.
Targają mną większe siły których nie rozumiem.
Mój umysł boleje z samotności I niezrozumień.


Padając na kolana podczas eucharystii zwijam świat jak księgę. Zamykam się w bezciszy nieistnienia. Wszystko bowiem jest puste. I ty mój Wędrowny Ojcze stojąc mijasz biegnących, w tej mowie przed-milczenia. Rozpływam się w tej pustce. Ekstatyczne Nic.
Aż otwieram oczy i nieba wybuchają pełnią. Kurczysz się do niebotycznych rozmiarów i umierasz na moich oczach, pozostawiając miejsce przestrzeni. Materia emanuje barwami, powietrze nabiera zapachów. Gdzieś umarłeś, skurczyłeś się do Nicości, mój Wędrowny Ojcze a ja żyję w świecie niekończonej pełni. A każde z odcieni wszystkości jest puste. Trwam więc na skraju tych dwóch zrozumień.

piątek, 24 lipca 2009

Kilka słów u kryzysie nauk europejskich


Słowami wstępu

Doprawdy niedorzeczna jest ignorancja jaką wykazuje się inteligencja starego kontynentu wobec myśli obcej arystotelizmowi. Tendencje do krytyk socjo-religijnych, naturalizmy dalekie od naturalizmów Nietzschego. Redukcjonizm wraz z kolejnymi popularno naukowymi artykulikami ogłaszającymi w imieniu neurologów odkrycie świadomości. Koniec końców dogrzebiemy się wreszcie do szyszynki pod rękę z Kartezjuszem by następnie zaprzeczyć cogitatio i chwilę później omijać fenomenologiczne spojrzenie na świadomość i religię.

Owa inteligencja zachodu zgubiła gdzieś przy tym filozofię. Jak ośmiela się wskazać najnowszy "Kronos" ominięcie szerokim łukiem Nietzschego -dodam- wczytanie się w szeroko pojętą oświeceniowość -ukuło paradygmat racjonalizmu. Podbudowany przez braci marksistów, nadciągające psychologizmy, redukcjonizm oraz Dawkinsową modę na urojony panteon. O substancjalnych, pełnych ukrytej woli mocy Tomistach nie wspomnę. Docenić by wypadało więc pracę ekipy W.Rymkiewicza za dowartościowanie Schellinga i słowa pokrzepienia w regeneracji polskiej filozofii.

Środkowa Droga

Między ten chaos wpada książka A. Przybysławskiego, znanego poniekąd z doskonałej orzeźwiającej umysł "Coicidentia Oppositorum".
"Buddyjska filozofia Pustki" jest ciosem między oczy zatwardziałym ignorantom stojącym na przeróżnych barykadach. Po pierwsze jako sam fakt, iż zaskoczeniem dla wielu jest to, że Buddyzm w ogóle posiada filozofię. Drugie zaskoczenie polega na tym, że posiada filozofię nie mniej rozbudowaną niż europejska.
Książka A. Przybysławskiego przedstawia rdzeń nauk zwanych jako "Środkowa Droga". Oparta na tekstach Czandrakirtiego oraz na tekstach Nagardżuny przypomina na pozór sceptycyzm europejski. Niezwykle konsekwentnie prowadzona jest tu krytyka wszelkiego substancjalizmu. Tytułowa Pustka jest narzędziem służącym do redukcji zbędnych pomysłów filozoficznych. Bywa, że Buddyzm kojarzony jest z nihilizmem. Nic bardziej mylnego. Pustka jest zawsze pustką czegoś, niesamowite bogactwo pustki nie neguje świata (jak zwykło się czasami mniemać na temat Buddyzmu). Świadczy raczej o tym, że wszystkie rzeczy są Puste. Puste, tzn. pozbawione swojej istoty. Filozofia ta jest w ciągłej polemice z wszelkimi innymi nurtami z jakimi się styka, udowadniając, że każdy pogląd filozoficzny jest tymczasowy. Nie ma stałego wszechświata, nie ma nic co miało by swoją istotę. Każdy pogląd jest tylko narzędziem, każda forma, tymczasowym konstruktem, iluzją.

"Kto chwyta się rzeczy, przypomina barana,
Kto chwyta się nie-rzeczy, jest jeszcze głupszy"


-jak ironicznie twierdzi Saraha. Konsekwentnie obalając wszystkie zjawiska które okazują się Puste, aż sama Pustka okaże się Pusta. I zjawiska są umysłem i pustka jest umysłem.

Tą egzotyczną dla zatwardziałych w słuszności swoich nauk Europejczyków zakończę polecanie studiowania buddyjskiej filozofii jeszcze raz odsyłając do książki A.Przybysławskiego. Któż wie? Może to co robiliśmy przez tysiące lat okaże się naukowym błędem? Z pewnością pojmiemy tymczasowość naszych założeń i tymczasowość tego co uważaliśmy za absolutne oraz tego co nie-absolutne.

niedziela, 19 lipca 2009

"i masz moc urodzic sie po raz drugi"

"Zeus miał teraz zebrać to wszystko, co już rozproszyło się po świecie, oplątać złotym łańcuchem i połknąć [...] Potem kolejno wszystko to, co znalazło się w głębi Zeusa, powróciło z powrotem na światło. Wróciły drzewa, rzeki, gwiazdy i ogień podziemny, istoty boskie i zwierzęta. Wszystko wydawało się takie samo jak przedtem, a jednak wszystko było inne. Od ziarnka piasku poczynając, a na olbrzymich ciałach krążących po niebie kończąc, wszystko było połączone niewidzialnym łańcuchem. Wszystko lśniło powleczone światłem, jakby narodziło się po raz pierwszy. Ale Zeus wiedział że jest inaczej: dzięki niemu wszystko rodziło się po raz ostatni."


- R. Calasso "Zaślubiny Kadmosa z Harmonią"


Świat nasz jest nasycony świetnym blaskiem Boga. Ten blask chciałby wybuchnąć jak błysk złotych listków; Wzbiera, tłoczy się, sączy oliwą kroplistą - na nas. (...)W głuchych głębiach wszechrzeczy śpi olśnienie świeże”


- G. M. Hopkins SI

wtorek, 7 lipca 2009

Sennik Rzymski/ I


Oto nadchodzi ten, który miewa sny! Rdz 37.19



"Był maj; pełnia księżyca. Tej nocy Bodhisattwa miał pięć snów. Obudziwszy się, pomyślał: [dziś osiągnę bodhi, przebudzenie. Wszystko będzie dokładnie tak jak przed tem, jak teraz, gdy się obudziłem. Wszystko jednak będę traktował tak, jak mój umysł traktuje teraz owe pięć snów]"




Wstęp albo wprowadzenie

Dzień Pański przyjdzie jak złodziej. Cicho jak wstrząs ciszy pomiędzy dwoma przeciwstawnymi tonami które napinają psychikę do granic metaforycznego wszechświata.
Ten, kto obudzi się we śnie zwanym Tożsamością odczuje ten wstrząs i pójdzie za nim po graniach subtelnych wibracji.
To głębia która przyzywa wołaniem otchłani.



Umarła niemal tak cicho jak się urodziła. Krzyk płuc napełnianych pierwszym oddechem zrekompensował jęk wypchnięcia resztek powietrza.
Siedzisz jeszcze w korytarzu szpitala giąć w palcach ulotkę „pierwszy miesiąc lekcji gratis, darmowe konsultacje” i myślisz o śmierci jako o możliwości.
Ukazało się to kilka chwil temu. Realna konieczność. Wszystko inne stawiać można przed sobą jako jedynie mniemanie, domysł. A to? To jest wydarzenie. Jedyne wydarzenie jakie wydarza się a nigdy przydarza.
-Przepraszam? - drzwi zatrzaskują się za lekarzem. Wstajesz, gwałtownie przebiegasz dzielący was kawałek korytarza -Przykro mi... ale... -zatrzymujesz się. Pomylił się. Przecież już wiesz.
Pojechałeś do domu nic nie rozumiejąc.

Proszę, zatrzymaj się. Tak. Weź ciepłą kąpiel. Dolej olejku lawendowego, albowiem lawenda powoduje wydłużenie myśli. Można więc ją oglądać tak jak ogląda się rozciągniętą strunę, uderzając, by wydać konkretny odcień brzemienia, naciskając by badać jej walory. Ręce wprawnego lutnisty potrafią z fragmentów dobrego drzewa stworzyć instrument.
Zanurz się się w wodzie. Możesz włączyć muzykę od której drży skóra, a psychika przechodzi w stan hipnotycznej uległości wobec eteru.

Oto zaczyna się sen.

„Łąka. Kwiaty, trawy i przechadzająca się wśród nich dziewczynka. Obraz rozmywa się w promieniach Słońca które jest nisko nad horyzontem.
Dziewczynka zbiera kwiaty mówiąc: „jeśli znajdę taki-a-taki stanie się to-a-to”
Obraz nagle zaciera się i ukazuje się na innej, lecz podobnej łące gdzie jej siostra bliźniaczka także zbiera kwiaty...
Nagle przebiega między nimi jakby błyskawica o złotym kolorze, jednak krucha, jakby z słabego kamienia.
Nić łącząca je pośród chmur, przy odgłosie nadciągającej burzy...”


Gdzieś pod płaszczem wypalających się wspomnień dnia zaśpiewałem Ci:

Dű bist mîn, ich bin dîn:
des solt dű gewis sîn;
dű bist beslozzen in mînem herzen,
verlorn ist daz slüzzelîn:
dű muost och immer darinne sîn.

I odtąd mogę pisać sny. Zlewać światy, wiązać wielość w jedności.

niedziela, 31 maja 2009

*** (Josif Brodski)

Jak długo depczę ziemię, poznać po obcasie.
Pajęczyny też nie da się palcem zdjąć z czoła.
Donośne kukuryku raduje się tym właśnie,
że brzmi jak brzmiało wczoraj.
Ale i czarne myśli gęstnieją, nawisłe
jak kosmyk, gdy horyzont brwi skośnie przekreśli.
I przestaje się miewać sny -byle mniej istnieć,
rzadziej się zdarzać, nie zaśmiecać reszty
czasu. Uboga ulica z uporem
pcha się w oczy, wystając godzinami w oknie;
to jej pamięć przechowa wygląd lokatora,
a nie, jak skłonny był sądzić, odwrotnie.
I, w czterech ścianach krążąc jak w tańcu szamana,
tocząc się niby kłębek z rogu w róg,
motam na siebie pustkę, aby dusza miała
jakieś pojęcie o tym, co wie Bóg.

(przełożył Stanisław Barańczak)

środa, 27 maja 2009

Wilno



Mojsze Kulbak



I.

Ktoś w tałesie przemyka po twych ulicach.
Tylko on błąka się po mieście nocą.
Nasłuchuje. Stare, szare żyły pulsują dźwiękiem
Przez dziedziniec i bóżnicę niby ochrypłe
zapylone serce.
Jesteś psalmem, rytym w glinie i żelazie.
Każdy kamień jest modlitwą; hymnem każda ściana,
Gdy księżyc, marszczący się w starych zaułkach,
połyskuje nagim, zimnym aż do brzydoty blaskiem.
Twa radość jest smutkiem -radość głębokich basów
W chórze. Święta są pogrzebami.
Twą pociechą jest ubóstwo: jasne, przeczyste -
Niby letnia mgła na krańcach miasta.
Jesteś ciemnym amuletem oprawionym w Litwę,
Starą szarzyzną piszącą mszyście, łuszczącą się.
Każdy kamień to księga, pergaminem każda ściana.
Karty przewracają się, potajemnie otwierane nocą,
Gdy na starej bóżnicy zamarznięty nosiwoda,
Z małą zmierzwioną bródką, stoi licząc gwiazdy.


II.

Tylko ja błąkam się po mieście nocą.
Cisza. Domy są sztywne - bele szmat.
Łojowa świeca dygocze, kapiąc,
gdzie siedzi kabalista, zagmatwany na swym poddaszu,
Jak pająk, ciągnąć szarą nić swego żywota.
"Czy ktoś jest w tej zimnej pustce?
Czy ogłuchli -usłyszymy zamarłe krzyki?"
Raziel stoi przed nim; pobłyskuje w ciemności.
Skrzydła niby stary wyblakły pergamin.
Oczodoły napełnione piaskiem i pajęczyną.
"Nie ma nikogo. Pozostał tylko smutek".
Świeca ocieka. Zamarły słaby człowiek słucha.
Syci się cieniem postaci anioła.
Poddasze oddycha -płuca
Garbatego stworzenia, które drzemie na wzgórzach.
O miasto! jesteś snem kabalisty.
Szarością zbłąkaną we wszechświecie -pajęczyną wczesnej jesieni.





III.

Jesteś psalmem rytym w glinie i w żelazie.
Litery zanikają. Rozsypują się -zbłąkane.
Sztywni ludzie są jak laski -kobiety jak bochny chleba.
Ze ściśniętymi ramionami. Chłodne, maskujące brody.
Podłużne oczy, które kołyszą się, niby łodzie z wiosłami na jeziorze.
Nocą, późno, nad srebrnym śledziem
Biją się w piersi. "Boże, jesteśmy grzeszni -grzeszni".
Białe oko księżyca, pęczniejące przez malutkie szyby,
osrebrza szmaty wiszące na sznurze;
Dzieci w łóżkach -żółte, przepoczwarzające się robaki.
Dziewczęta obnażone do połowy, ich ciała jak deski -
Owi posępni mężczyźni są wąscy jak twe ulice.
Czoła milczące -sztywna ściana bożniczego podwórka.
Brwi mszyste: jak dach nad ruinami.
Jesteście psalmem wyrytym na polach.
Kruku, śpiewam do ciebie, gdy przepływa księżyc.
Słońce nigdy jeszcze nie podniosło się nad Litwą.

IV.

Twa radość jest smutkiem - radość głębokich basów.
W chórze. Spokojne majowe dni są posępne.
Sadzonki wyrastają z moździerza. Trawy kiełkują na murach.
Ociężałe, szare kwiecie wypełza ze starego drzewa.
Zimna pokrzywa podnosi się z otworu.
Gnój i rosnące ściany drzemią w swych wyziewach.
Może się zdarzyć nocą. Powiem wiatru porusza suchy kamień na dachu.
Wizja: promień księżyca i krople wody,
Płynie srebrnymi, śniącymi, w drżeniu ulicami.
To Wilia, chłodna, mgliście podnosząca się
Świeża i naga jak dziecko, z długimi jak rzeka ramionami,
Przybywa do miasta. Ślepe okna wykrzywiają się.
Łuki mostów krzywią się na swych podporach.
Żadne drzwi nie otworzą się. Nie poruszy się głowa
Na powitanie Wilii w jej błękitnej nagości skóry.
Brodate ściany zdumiewają się - wokoło ciebie wzgórza.
I cisza. Cisza.


V.

Jesteś ciemnym amuletem oprawionym w Litwę.
Postaci rozpadają się niewyraźnie na niespokojnym kamieniu.
Przejrzyści, biali mędrcy z odległego blasku,
Drobne twarde kości wypolerowane pracowicie.
Czerwona tunika stalowego bundysty.
Niebieski student, który słucha szarego Bergelesona -
Yidisz jest swojską koroną dębowego liścia
Nad bramami, świętymi i świeckimi, wiodącymi do miasta,
Szary yidisz jest światłem, które mruga w oknie.
Jak pielgrzym, który przerywa swą wędrówkę obok starej studni,
Siadam i słucham chrapliwego dźwięku języka żydowskiego.
Czy to dlatego moja krew tak się burzy?
Jestem miastem: tysiąc wąskich drzwiczek do wszechświata,
Dach nad dachem ku błotniście chłodnemu niebu.
Jestem czarnym, głodnym, liżącym mury płomieniem
Który płonie w oczach Litwaka w obcym kraju.
Jestem szarością! Jestem czarnym płomieniem! Jestem miastem!

VI.

A na starej bożnicy zamarznięty nosiwoda
Z rozczochraną bródką stoi licząc gwiazdy.

(przełożył z języka żydowskiego Roman Pytel, zaczerpnięto z "Zeszytów Literackich" nr2 1995)

wtorek, 26 maja 2009

Choroba jako samopoznanie

Nie raz zdarza się stan nadświadomości, wyostrzenia zmysłów, pogłębienie patrzenia. Jak bardzo popadliśmy w podświadomą dychotomię ciała i ducha!
Gdy ciało zaczyna być obciążeniem uderza nierozerwalność całości, merologiczność podziałów. Czuję w chaosie myśli nadchodzącą chorobę na dzień przed jej nastaniem. Przenoszę uwagę z nerwu na nerw, szukam przyczyn. I odkrywam, synchroniczność myślnego bałaganu i bólu organizmu. Choroba nawołuje ku ciału, ku spojrzeniu na wnętrze całościowo. Stawia przed koniecznością bierności ciała i koniecznością aktywności woli. Uczy absolutnej subiektywności -nie jesteś tu by, lecz ponieważ. Ewolucyjność dążąca do czegoś innego niż zachowanie gatunku. Nasze organizmy rozwijające się i zmieniające przez miliony lat w jakimś bliżej nieokreślonym celu. Ile pracy nam zajęło wykształcenie układu nerwowego, zestawu mięśni, kończyn, kultury, wyrafinowanych nihilistycznych filozofii? Od konkretu do skrajnej subiektywności postrzegasz pochód którego bez-celowość jest niemym pytaniem. Bądźmy dobrzy dla samych siebie.

piątek, 15 maja 2009

Nauka Muad'Diba

Słowo się rzekło -przeczytaj w "Wędrowiec i jego cień" -pozostawmy przed sobą wielki obszar niedorozumienia. Zamknięcie oczu na ironicznie pojętą prawdę. Do innego sposobu bycia -bycia ślepym. Albowiem jak mówi "Księga złotych wskazań" -"Musisz najpierw usłyszeć aby zobaczyć.Musisz najpierw zobaczyć aby usłyszeć". Synergia niewiedzy -tak! Nim więcej chcemy rozumieć w sposób absolutny tym bardziej zasypujemy się nieistotnością. Rozwijane w ślepym działaniu połacie możliwości -one dopiero wypływają z człowieczych dłoni.

"Muad'Dib ukazał wam dwie drogi -pewną przyszłość i niepewną przyszłość. I z pełną świadomością stawił czoła niepewności wszechświata. Wyrzekł się pozycji jaką miał na tym świecie i ślepo wkroczył tam, gdzie nic nie jest pewne. Pokazał nam, że zawsze trzeba tak postępować. Zamiast tego co pewne, wybierać to, co niepewne. (...) wyzbądźcie się pewności! O to najgłębszy nakaz życia! O to chodzi w życiu!

F.Herbert "Dzieci Diuny"

środa, 13 maja 2009

Cztery pytania sumienia

Zbyt wiele rzeczy można robić na wiele różnych sposobów. Wtedy kiedy ciężko. Kiedy asymetria między mną a innym staje się podejrzeniem czegoś przyszłego - moralności pojutrza. Za wcześnie przyszedłem ? Gdy jeszcze można odwrócić się, wyselekcjonować w grze dopasowań tego kto na przeciw mnie stanie?
Oto moralność która nie nadejdzie nigdy i jest kłamstwem -tłumaczeniem siebie wobec niemego niewyobrażonego tła konieczności. Amen, amen, weź w ręce stery wszechświata, zadaj sobie za Nietzschem Cztery Pytania Sumienia.



"Biegniesz przodem? – Czy jako pasterz? Czy jako wyjątek? Trzecim przypadkiem byłby zbieg... Pierwsze pytanie sumienia. "

"Czy jesteś szczery? Czyś tylko aktorem? Zastępcą? Czy samym zastępowanym? – Ostatecznie jesteś tylko podrobionym aktorem... Drugie pytanie sumienia. "


"Czy jesteś kimś, kto się przygląda? Lub przykłada rękę? – Lub wzrok odwraca, odchodzi na stronę?... Trzecie pytanie sumienia."


"Czy chcesz iść razem? Lub iść przodem? Lub iść samopas?... Trzeba wiedzieć, czego się chce i że się chce. Czwarte pytanie sumienia. " ("Zmierzch Bożyszcz.zdania i strzały")

"Oto budzący bojaźń wszechświat magiczny: żadnych atomów, wszędzie tylko fale i ruchy. Tutaj padają wszelkie bariery ograniczające pojmowanie, gdyż także je trzeba odłożyć na bok. Wszechświata nie można zobaczyć, posłyszeć,niepodobna go ująć w żadnych stałych percepcjach. Pozostaje całkowitą pustką, jeśli nie pojawiają się ekrany na których mogą się zatrzymać projekcje. I masz tu do dyspozycji tylko jedną świadomość, ekran magii: wyobraźnię! To dzięki niej nauczysz się, co to znaczy być istotą ludzką. To ty jesteś twórcą porządku, pięknych kształtów, systemów, organizatorem chaosu.
Na poziomie kwantowym, wszechświat nasz, można uznać za obszar niezdeterminowany, a przewidywalny tylko na sposób statystyczny, w kategoriach odpowiednio dużych liczb. Pomiędzy nim a wszechświatem przewidywalnym, w którym przejście planety przez określony punkt można wyznaczyć z dokładnością do pikosekundy, w grę wdają się jeszcze inne siły. W przejściowym wszechświecie, w którym upływa nasze codzienne życie, siłą dominującą jest to, w co wierzymy. To nasze przeświadczenia decydują o rozwoju codziennych wypadków. Jeśli wierzy w to dostatecznie wielu z nas, pewna rzecz zaczyna istnieć. Struktura naszych wierzeń jest filtrem, który z chaosu odsiewa porządek.
Z powodu swej wiary w jednostkowe konkrety, w ziarniste absoluty, negujecie ruch, nawet ruch rewolucji. Kiedy sprawiacie, że ziarnisty wszechświat trwa w waszej świadomości, stajecie się ślepi na ruch. Gdy rzeczy się zmieniają, znika wasz absolutny wszechświat, nieosiągalny już teraz dla waszych samoograniczających się postrzeżeń. Okaże się, że wszechświat wykroczył poza was.
Systemy dyscyplinujące mają najczęściej ukryty charakter, a ich celem nie jest wyzwolenie, lecz ograniczenie. Nie pytaj "dlaczego". Bądź ostrożny z pytaniami "jak". "Dlaczego prowadzi nieodwołanie do paradoksu. "Jak" więzi cię we wszechświecie przyczyn i skutków. Jedno i drugie wyrzeka się nieskończoności.
Na obiekty naszego doświadczenia zmysłowego wpływać może nasz wybór - świadomy lub nieświadomy. To dowiedziony fakt, który wcale nie wymaga przekonania, że jakieś obecne w nas siły sięgają poza nas i zmieniają porządek wszechświata. Wystarczy wspomnieć o pragmatycznym związku między naszymi wierzeniami a tym, co uważamy za "rzeczywiste". Na wszystkich naszych osądach ciąży brzemię wpływów które nas ukształtowały, a całkowite uwolnienie się od nich nigdy nie będzie możliwe. Nie wystarczy sama świadomość tego faktu i ostrożność. My Bene Gesserit wiemy o tym lepiej niż ktokolwiek, zawsze trzeba zważać na alternatywne interpretacje.
Przetrwanie jednostki, gatunku, otoczenia: oto co jest motywem ludzkich działań. Można śledzić to, jak w trakcie życia zmienia się hierarchia ważności. Co budzi największą troskę w danym momencie? Pogoda? Stan układu trawiennego? O co dana osoba zabiega? O różne postacie głodu którego ciało może doświadczać i które można zaspokajać."
Słowa Franka Herberta z "Boga Imperatora Diuny"

poniedziałek, 4 maja 2009

Śmierć Tragedii

((opublikuje coś. A co tam. Praca, a raczej szkic artykuliku pisany przy okazji monografu prof. Mazanki "Św. Tomasz z Akwinu a Fryderyk Nietzsche", co dotąd było najlepszym zestawieniem aż do chwili wypowiedzenia przez prodziekana zestawienia "Fryderyk Nietzsche a Faustyna Kowalska" -kto pierwszy napisze? )


Tragedię zabił Sokrates, dobił ją ostatecznie Wagner -jak twierdzi młody Nietzsche. Ów dialektyczny duch współczesnego teatru oddalił go w miejsce, skąd nie można już sięgnąć tajemnicy bytu. Wyparto z niego muzykę, która stała się elementem dekoracyjnym -a skoro dekoracyjnym -Apollińskim przepojeniem współczesności. Czym jednak -i gdzie -znajduje się szczątek kultury dionizyjskiej w świecie ponowoczesności? Czy śmierć Boga wyniosła na piedestał Dionizosa? Niewczesne to pytania.

Nieszczęściem współczesnej sztuki jest to, że nie wypływa ona ze źródła dionizyjskiego -tak twierdził już Nietzsche podczas pisania „Narodzin Tragedii”, w ponowoczesności nieszczęście to dotknęło nas jeszcze bardziej. Sztuka stała się narzędziem przekazywania idei, omijając szerokim łukiem dionizyjską ekstazę, pozwalająca na dotknięcie grozy bytu. Cierpienie dialektyki nie pozwalające wyjść poza siebie pcha twórców w poszukiwanie coraz to nowych wzorców. Przypomina do zaiste idolatrie, poszukiwanie boga apollińskiego, który ugasi rządze poznanego, aspektu natury który powie -jesteście-tu-a-tu. Sztuka taka bowiem ma krzewić subiektywnie pojętą moralność, idee szlachetności, skłaniać do refleksji. Dobrym przykładem jest dążenie do tworzenia w naszej epoce filmów i dramatów historycznych, bądź sztuk tkwiących w kontekście trudnych zagadnień kulturowo-społecznych. Misja twórcy polega na ukazaniu zawiłości kontekstu, ukazania dramatyzmu i piękna historii ukazując jej powtarzalność, trudność, albo ponadczasowe wartości. Widać to w przypadku „Merlina” reżyserii Ondeja Spišáka, czy aktualnie wchodzących na deski teatrów „Sióstr Przytulanek” M. Modzelewskiego. Wszystko co na czasie, jest pożądane, tu właśnie dotykamy teatru zamordowanego przez Sokratesa. Jest to nieskończenie wielka idolatria w sztuce (nie tylko nurt, ale tendencja) która za misje stawia sobie rozsupłanie trudnych zagadnień, krytykę rzeczywistości -jeśli nie dla samej krytyki, to zapewne dla ulepszenia jej -jesli nie zaś -z pewnością dla sztuki? Cóż jednak ukazuje nieskończona dialektyczna walka na gruncie sztuki? Nie możliwość? Czy przedstawienie autora na podstawie „moje lepsze”? Czy sztukę poddającą krytyce sytuacje polityczną, bądź religijną można uznać sztuką dla sztuki? Nie jest li to jedynie przemówienie, esej, pamflet?

Przystępujemy więc do greków Nietzschego, do teatru braku optymizmu wierzącego w dialektyczne supły ale jak mówi Nietzsche -”aby to pojąć, musimy niejako kamień po kamieniu rozebrać ową artystyczną budowlę kultury apollińskiej, dopóki nie ujrzymy podwalin na których ją wzniesiono”1.

Jak mówi -pierwiastki apolliński i dionizyjski znajdują się w samej naturze, sztuka wypływa gdzieś pierwotnie z natury. Jednak sztuka apollińska jest nabudowana na dionizyjskim fundamencie. Jest to to ów pierwotny szał z jakiego wypłynęła filozofia, z jakiego wypłynęło całe nasze myślenie.

Jednak Nietzsche zwraca wyraźnie uwagę na to, iż nie jest istotą rzeczy pesymizm Greków, gdyż ten został przełamany. Istotą jest sposób przełamania pesymizmu, wybrnięcie z pułapki jaką jest groza istnienia.


2. Aspekt psychologiczny

Sokratejsko-arystotelesowski paradygmat utwierdził współczesnych w przekonaniu , iż sztuka jest czymś bardzo oddzielnym od kultury i filozofii -arystotelesowy podział nauk pokutuje brakiem elastyczności w postrzeganiu. Zależności które dla Nietzschego były już istotne w zrozumieniu świata. Kultura jego stała daleko przed państwem i polityką. Przełamywało to heglowskie szaleństwo historycyzmu. To owe wyżej wymienione miały być podporządkowane kulturze -bowiem wypływają z głębokiej podstawy jaką jest pierwotność żywiołu dionizyjskiego. Zasypanie źródła nie powstrzymuje jego wewnętrznego wypływania. Dzieje się tak z powodu dwoistego konceptu filozofii i sztuki. Brzmi wg Nietzschego dionizyjskość w apollińskości, choćbyśmy nie dokońca rozumieli co to w tym przypadku oznacza. Nietzsche upatruje się tego wybrzmiewania w głębokich pokładach kultury takich jak rytuały, zwyczaje, tańce św.Wita, fragmenty mitów. W filozofii znajdujemy do tego analogie we współczesnej książce takiej jak „Coicidentia Opossitorum”2, gdzie mowa o pierwotnym wypływaniu dialektycznego logosu z mythosu i wzajemnego się w nich zawierania. Gdzieś głęboko w filozofii bez względu na tok myśli tkwi pierwotny mythos. Religia która stoi u podstaw rozważania filozoficznego. Oto właśnie to co dobrze widzi Nietzsche -u podstaw leży sprzeczność, głębokie rozdarcie pomiędzy dwoma pierwiastkami bez których myśl ludzka nie jest w stanie istnieć. Rozdarcie owo pchneło naprzód sztukę i filozofię.

Gdzie jest jednak podstawa tego rozdarcia? Zwrócić należy uwagę na to iż w przeciwieństwie do historycyzmu Hegla Nietzsche uważał iż zachodzi (lub powinno zachodzić) coś zgoła odwrotnego niż autor „Wykładów z filozofii dziejów” głosił. To naród, społeczeństwo, cała ludzkość pracuje nad osiągnięciem w wyniku „wysiłku” jednostek ponadprzeciętnych. Owe szczytowe jednostki to -artyści, bohaterowie i święci – jak wylicza Nietzsche. U podłoża tego procesu stoi dionizyjska nieświadomość. Państwo Hegla, dialektyka, metafizyka wprowadzona tylnymi drzwiami do życia jako pewne wytłumaczenie ukierunkowania człowieka, skierowanie go na sprawy apollyńskie. Działa więc wtedy ów proces podobnie jak siła niwelacji u Kierkegaarda. Człowiek zatraca swoją indywidualność, za pomocą namysłu, wpada w pewną stagnację, rozmycie swojego „ja”. U Nietzschego „ja” podczas namysłu nierealizuje się w pełni. Spostrzega to Zaratustra obserwujący tańczące dziewczęta i zastanawiający się nad tańcem w „Pieśni Tanecznej”. Nie do tego służy jednak taniec.3

Jednak Kierkegaard nie sięgnął psychologicznej głębi istoty tego procesu, nie posiadał jasnej koncepcji czym to zindywidualizowane „ja” mialo by być.

Wraz z epoką która dała nam rozwój psychoanalizy Nietzsche przyniósł wyjaśnienie procesu zachodzącego zarówno wewnątrz jednostki jak i między całymi społecznościami. Otóż tajemniczy leżący u podstaw bytu żywioł apolliński -który ujawnia się w ekstatycznych doznaniach sztuki helleńskiej jest ciemną rzeką, nieświadomością. Rolą sztuki jest wyciąganie treści podświadomych w pole spostrzeżenia świadomości. Nie oznacza więc powrót do nieświadomości powrotu do zezwierzęcenia, lecz integrację treści świadomych z nieświadomymi. Na tym mogło by polegać „rozwiązanie tragedii” jakiego dokonali Grecy. Zamiast wmieszać się w dialektyczne poszukiwania prawdy, sensu itd. podążyli oni drogą aby przez katharsis, owo „metafizyczne” doznanie zintegrować grozę podświadomego ze świadomością. Oczyszczenie to dawało możliwość stanięcia ponad problemem istnienia, czyniło z nich nadludzi.

Problem ten wskazując głównie na rozważania Kierkegaarda na temat grzechu pierworodnego porusza Lew Szestow.4. Wskazuje on na to co nazywamy tu problemem zatrzymania i namysłu. Hegel ukazywał węża z Edenu jako coś pozytywnego. Wąż ów przyniósł wiedzę -poznanie dobra i zła. Od tego rozpoczął się proces intelektualizacji ludzkości, stąd wychodzą wszelkie źródła wiedzy. Cuda biblijne, wszystko co nadprzyrodzony w Biblii zostaje odrzucone jako bezwartościowe, na piedestał wysuwa się prawdziwa gnoza poznania. Namysł, który oddawał człowiekowi jego panowanie nad sobą oraz naturą. Objawiona prawda jest czymś zbytecznym dla Hegla. Stykamy się więc tu z namysłem. Zatrzymaniem nad rzeczywistością, obserwacją tańczących, zamiast tańca. Jest to coś przed czym w rzeczywistości przestrzega dobre Chrześcijaństwo oraz prorok Nietzschego -Zaratustra. Mimo iż duchowość Chrześcijaństwa opiera się na Synu Bożym, a Zaratustra na negacji wszelkiego Boga – obie myśli stają przeciw fałszywej gnozie Hegla. Zamknięcie się w namyśle w Chrześcijaństwie przypomina mit Edenu -użycie rozumu, namysłu, zamiast wiary. To co Hegel nazywa dobrem dla człowieka i z punktu widzenia rozumu takim powinno być -stało się jednak przyczyną upadku człowieka, co każdy może zaobserwować dookoła. Nietzsche zdaje się mówić -istnieje przepływ pomiędzy dionizyjską nieświadomością a świadomością apollińską. Zatrzymanie się nad apollińską powierzchownością powoduje upadek, zniszczenie w człowieku jego pełnej natury. Namysł pozbawiony czerpania ze sfery pierwotnej podstawy bytu, nieracjonalnej, płynącej, nie poddającej się rozumowi wytwarza chmury iluzji w świadomości człowieka, przysłaniające mu nie tylko spojrzenie na siebie, lecz i na rzeczywistość.


Istnieje jeszcze przeczucie, iż współcześnie w ogóle nie istnieje żadna czysta dionizyjska sztuka, to zaś co odczytujemy jest tylko naszą projekcją. Podczas refleksji na temat „Narodzin tragedii” Nietzsche w „Ecce Homo” Nietzsche dokonuje rozrachunku z muzyką Wagnera5 . Wypowiada tam spostrzeżenie na temat psychologicznej projekcji -coś co istniało w nim samym na poziomie dionizyjskim, potrafił projektować na muzykę. Widać więc, że już wtedy dla niego zjawisko projekcji podświadomości było czymś zrozumiałym

Współcześnie jednak istnieje duża tendencja do zapominania o tej dwoistości i napięciu, wpadając w apollińską sztukę i filozofię która nie chce wiedzieć co istnieje w jej wnętrzu.6 Nie rozumiejąc, że prostota ogromu, szumu pierwotnego bytu jest ucieczką i drogą dla sensu istnienia. Życie, jego pełnia polega na wg tej koncepcji sztuki na napinaniu, przebieganiu pomiędzy tym napięciem -pełnia życia -tak jak zauważa to Nietzsche -w tańcu.7

Dostrzegamy szczątki tego napięcia w twórczości I.Witkiewicza. Mimo stwierdzenia padającego w „Nienasyceniu” iż jakoby „filozofia się już skończyła”, pojawia się tam wiele ważkich problematów. Przeżycie metafizyczne jest u Witkacego równoznaczne ze stanem dionizyjskiego upojenia. „tak sztuka dioninizyjska chce nas przekonać o wiecznej rozkoszy istnienia, jednak rozkoszy tej powinniśmy szukać nie w zjawiskach, lecz poza zjawiskami. Winniśmy poznać, że wszystko co powstaje musi być przygotowane na bolesny upadek, jesteśmy zmuszeni w wejrzeć w grozy jednostkowego istnienia – a jednak nie powinniśmy drętwieć: pociecha metafizyczna wyrywa nas chwilowo z mrowienia zmiennych postaci”8 . Nadużywanie narkotyków, największe perwersje mające prowadzić do metafizycznego uwolnienia z przemykającej tymczasowości -człowiek Witkacego, to człowiek w świecie przerażająco niestałej tymczasowości – struktur politycznych które się rozpadają i cywilizacji której depozyt kulturowy jest na skraju wyczerpania. Paradoksalnie, to czego młody Nietzsche upatrywał w dyscyplinie i ascetyzmie, Witkacy widział w czymś zgoła przeciwnym, dokładniej realizując wizję helleńskiej dionizyjskości widzianej oczyma Nietzschego, jednak podskórna dionizyjskość współgra w ich życiu i dziełach. To owo pragnienie aby „przeżyć życie najpełniej, choćby najstraszniej” towarzyszyło Nietzschemu wyruszającemu na front oraz dokonującemu pozornie niekorzystnych dla niego samego wyborów.

1F. Nietzsche „Narodziny Tragedii” s.25

2A. Przybysławski „Coicidentia Oppositorum” Warszawa 2004

3F. Nietzsche „To rzekł Zaratustra” s. 141

4L. Szestow „Kierkegaard i filozofia egzystencjalna”, Kronos nr 1(5)/2008

5„Ecce Homo” tł. Leopold Staff, Kraków 2004 s.43

6Problem ten porusza Kierkegaard w „Recenzji Literackiej”, Aktualność Kierkegaarda” Kęty 2006 , poruszając tam kwestię napięcia pomiędzy przeciwnościami które staje się niwelacją działania jednostki i w wyniku tego jednostki jako takiej

7F. Nietzsche „Narodziny Tragedii” s.13 wstęp

8F. Nietzsche „Narodziny Tragedii”s. 75


Bibliografia

Fryderyk Nietzsche „Narodziny tragedii” tł. Leopold Staff, Kraków 2003


jw. „Ecce homo” tł. Leopold Staff, Kraków 2003


jw. „To rzekł Zaratustra” Warszawa 1999


Rudriger Safranski „Nietzsche -biografia myśli” Warszawa 2003


Fundamenta -Studia z historii filozofii red. Zbigniew Nerczuk i Mikołaj Olszewski „Aktualność Kierkegaarda” Kęty 2006


Artur Przybysławski „Coicidentia Oppositorum” Warszawa 2004


L. Szestow „Kierkegaard i filozofia egzystencjalna”, Kronos nr 1(5)/2008


S.I Witkiewicz „Nienasycenie”


wtorek, 14 kwietnia 2009

Samadhi

(Z Szeptów nieskończoności Paramhansy Joganandy, 1949)

Znikły zasłony światła i cienia,
Uniosły się mgły smutku,
Odpłynęły wszystkie jutrzenki umykających radości,
Odeszły mroczne złudzenia zmysłów.
Miłość, nienawiść, zdrowie, choroba, życie, śmierć –
Znikły te fałszywe ślady na ekranie dwoistości.
Fale śmiechu, ironiczne spojrzenia, wiry melancholii
Utonęły w wielkim morzu błogości.
Sztorm maji uspokoił się
Za dotknięciem magicznej różdżki głębokiej intuicji.
Wszechświat, zapomniany sen, podświadomie się czai,
Gotowy porazić moją świeżo obudzoną boską pamięć.
Żyję bez kosmicznego cienia,
Ale on nie jest pozbawiony mnie;
Jak morze istnieje bez fal,
Ale one nie oddychają bez morza.
Sny, przebudzenia, stany turiya – głębokiego uśpienia,
Teraźniejszość, przeszłość, przyszłość, już nie istnieją dla mnie,
Ale zawsze obecny, wciąż płynący ja, ja wszędzie.
Planety, gwiazdy, pył gwiezdny, ziemia,
Wulkaniczne wybuchy, apokalipsy kataklizmów,
Płonący piec kreacji,
Lodowce milczących promieni X, płonące powodzie elektronów,
Myśli wszystkich ludzi, którzy byli, którzy są lub będą,
Każde źdźbło trawy, ja, ludzkość,
Każda cząsteczka pyłu wszechświata,
Złość, chciwość, dobro, zło, ocalenie, żądza,
Pochłonąłem, przemieniłem wszystko
W wielki ocean mojej krwi, mojej własnej jedynej Postaci!
Płonąca radość, osiągnięta w medytacji
Oślepiająca moje oczy pełne łez,
Płonące nieśmiertelne płomienie błogości,
Pochłonęły moje łzy, moje ciało, mnie.
Jesteś mną, ja jestem Tobą,
Poznający, Poznawany i to, co Poznawane, jako Jedno!
Cicha, niezmącona radość, wiecznie żywa, odnawiający się spokój!
Przyjemność poza wszelkim wyobrażeniem i oczekiwaniem, błogość samadhi!
Nie jest to mentalny chloroform
Lub nieświadomy stan bez powrotu.
Samadhi poszerza ramy mojej świadomości
Do najdalszych granic nieskończoności,
Gdzie Ja, Kosmiczne Morze,
Oglądam małe ego pływające we mnie.
Ani wróbel, ani ziarnko piasku nie umknie mojemu spojrzeniu.
Cała przestrzeń jak góra lodowa żegluje po morzu mojego umysłu.
Wielki Zbiornik Ja, dla wszelkich rzeczy.
Dzięki głębszej, dłuższej, pełnej pragnienia, danej przez guru medytacji
Przychodzi gwiezdne samadhi.
Słychać mruczenie ruchliwych atomów,
Ciemna ziemia, góry, doliny, O! stopiona ciecz!
Płynące morza zmieniają się w opary mgławic!
Om rozwiewa mgławice, unosząc przecudownie ich zasłony,
Oceany stoją otworem, świecące elektrony,
Aż w końcu dźwięk kosmicznego bębna;
Prymitywne światła przechodzą w wieczyste promienie
Wszechprzenikającej błogości.
Z radości przybywam, dla radości żyję, w świętej radości tonę.
Jako ocean umysłu piję wszystkie fale stworzenia.
Cztery zasłony: stałości, cieczy, gazu, światła,
Unoszą się.
Ja, we wszystkim, wchodzę w Moje Większe Ja.
Znikają na zawsze kapryśne, drżące cienie śmiertelnej pamięci.
Nieskazitelne w moim mentalnym niebie, poniżej, przed i wysoko ponad.
Nieskończoność i Ja, złączone w jednym promieniu.
Malutki bąbelek śmiechu,
Stałem się Morzem Wesołości, które samo siebie weseli.

środa, 8 kwietnia 2009

seder

"Powiedzieli więc: «Co znaczy ta chwila, o której mówi? Nie rozumiemy tego, co mówi». "


J 16.18



tam dokąd idziesz
ja pójść nie mogę
jest jeszcze głębia nie-poznania
nikniesz mi z oczu

spoczywając na Twej piersi
szepczesz słowa ukryte
jest jeszcze semantyczny niepokój
Tajemna Wieczerza



wtorek, 24 lutego 2009

Helium Vola


Spodobało mi się dziś napisać o Dionizyjskiej Muzyce.
A mianowicie o projekcie Ernsta Horna znanym jako "Helium Vola". Coś przyciągające uwagę wolnej duszy jest w tym -jak to nazywają -electro-medieva. Wytworzone przez maszynę dźwięki mieszają się tam z motywami średniowiecznymi, mieszają się języki, dźwięki. W tej pozornej dysharmonii czuć harmonię sfer, coś trzeciego co mimo posmaku "dicha" jest rześkie bardziej niżeli czysta medievalowa muzyka. Respekt budzi przedewszystkim poziom i wyrafinowanie motywów i dźwięków, nie znajdziemy tam topornych powtórzeń czy prostych motywów. Są to bardzo doniosłe melodie, podnoszące świadomość do jakiegoś środkowego "ponad" pozwalające spojrzeć z góry na rzeczywistość -na co pozwalają między innymi takie utwory jak "dies irae" w ichniejszej aranżacji. Dla lubiących głębsze motywy wartościowe będą same teksty, które tak jak w przypadku "Dies Irae", czy "Omnis Mundi Creatura" są bardzo popularnymi tekstami ogólno europejskiego dziedzictwa, o tyle krzepiące są motywy czysto germańskie. M.in. przywołanie "Du bist min" -jednego z najstarszych pisanych tekstów niemieckich, w sposób dotykający, kiedy nagle na pozór nie wokalny tekst ożywa i potrafi setki lat później zagrać w duszach współczesnych. To samo można by powiedzieć o "Selig". Jest w tym coś Wagnerowskiego, ba, nawet więcej niż Wagnerowskiego -Wagner bowiem zabił tragedie! -Jest tu coś Dionizyskiego!

poniedziałek, 23 lutego 2009

"Bądź mężczyzną. Nie podążaj za mną..."

"...tylko za sobą" -padają słowa Nietzschego skierowane do Breuera w filmie "When Nietzsche Wept". Warto napisać o tym zjawisku, szczególnie nieznanym polskiemu widzowi.
Historia filmowa oparta na powieści Irvinga D. Yaloma, znanego psychoanalityka opowiada o fikcyjnym spotkaniu Fryderyka Nietzschego z dr Breuerem i młodym Zygmuntem Freudem. Najważniejsza kobieta w zyciu Nietzschego, Lou-Salome kieruje go do owych twórców psychoanalizy. Nietzsche okazuje się jednak zbyt inteligentny i przekorny aby poddać się bezkrytycznie nowej terapi leczenia "przez rozmowę". Układ jaki proponuje dr Breuer zakładać miał iż Nietzsche pomoże mu się wyleczyć z chorego przywiązania uczuciowego do niejakiej Anny O. następnie zaś zamienią się rolami. Nietzsche jednak okazuje się genialniejszym psychologiem od Breuera, role zaczynają się odwracać, co skutkuje pełną zwrotów akcji grą.
Film przedstawia postać Nietzschego z punktu widzenia psychologii w jego filozofii. Autoterapeutyczna rola myśli, która prowadzi w górę i w dół, ale koniec końców pozwala stanąć ponad przerażającym Ogromem rzeczywistości. Istotny tu jest wątek wpływu myśli nietzscheańskiej na losy psychoanalizy. Akcja toczy się jednak dwutorowo. Jest to historia przyjaźni. Trudno powiedzieć czy historia jest bardziej o Nietzschem, czy o Breuerze. Zobrazowanie jednak jak filozofia jest istotna dla życia jednostek jest czymś niesamowicie krzepiącym, ożywiającym dla ludzi ponowoczesności.
Rzecz napewno warta polecenia. Mogą budzić duże zastrzeżenie wątki autobiograficzne, gdyż zarówno czas jak i miejsce jest nasycone pewną dozą zmyślenia, lecz liczne odniesienia, skomplikowania treści, fragmenty życia, postacie, sentencje niosą ze sobą wiele wartości nietzscheańskiej.

http://www.youtube.com/watch?v=22L7vhqZalM

czwartek, 29 stycznia 2009

"Siódma Pieczęć" -czyli rozmyślania nad Sesją.




Jak podczas każdej sesji bardzo pilnie się uczę, uzupełniając moje braki w wykształceniu filozoficznym. Dziś na przykład pierwszy raz oglądałem "Siódmą Pieczęć". Tak właśnie.
Żadna chyba opinia jaką słyszałem na ten temat wcześniej nie dotyka bliżej tego jakie przeczucie miałem wychodząc z kina. Uderzenia w jakiś temat tabu, zetknięcia się z Ogromem i szumem bycia które chcemy za wszelką cenę wyprzeć ze swojej świadomości. Tam gdzie stoi się chwilowo w wyższym punkcie tak jak Antoniusowi doskwiera "nieukierunkowanie". To owo milczenie Diabła i Boga. Jest tylko Śmierć, która... jest nieświadoma.
Gdybym miał kilkoma słowami określić tę treść -o tym, czego nie mówimy, co staramy się wyprzeć. O tym czego nie wypada mówić, a mówić trzeba. Oraz o tym, czego nie trzeba mówić, bo to nie ma znaczenia. Pozostaje rozpiętość między kuglarzami, a misterium... Szachy... I morze. "Nigdy nie było tak otwartego morza..."

wtorek, 27 stycznia 2009

Nawiedzenie Nocne


Kolejne podniesienie. Stan prawdziwego szczęścia wiążę się ze stanem dziwnej pustki. Jest wtedy życie tańcem, przechodzeniem od rzeczy do rzeczy nie rozróżniając klęsk od sukcesów. Ekstatycznym pojmowaniem i syceniem się przepływem jako takim. Uśmiech zrozumienia dla otoczenia i siebie. Nieprzywiązywanie się daje rozkosz ale i nic nie daje. Życie przemienia się w grę, poważną śmiertelną zabawę, boską ekstatyczną komedię. (Vide: "Carmina Burana") Chcenie jest nie chceniem. Gdy będziemy umieli patrzeć na świat, tak jak się patrzy na książkę, będziemy mogli osiągnąć zrozumienie tej gry.
Patrzę więc na siebie i czuję wewnątrz tej powłoki rozumienia potężną monadę. Wiem, że nie tylko i tak, ale i ja i ty nie jesteśmy innością.

poniedziałek, 5 stycznia 2009

Porozmawiajmy o serbskiej literaturze...






"...I nie ma kwiatów które pachną na jawie a kwitną w snach, nie ma grzebienia który by mógł uczesać ciebie i mnie. Naspałam się już w lustrach sypialnianych i nakąpałam w lustrach łazienkowych. Teraz chcę wyjść, w życie.
.."

-Milorad Pavić "Siedem Grzechów Głównych"

Nie było nikogo kto zrobiłby coś większego od czasów Borgesa. Tak to jest, że Ameryka łacińska już śniła podczas gdy Europa układała się do swojego najdłuższego snu -śmierci. W tym krótkim przed agonalnym śnie, na przecięciu wschodu i zachodu w Belgradzie przychodzi na świat człowiek który potrafi sterować ruchami ryb w cudzych snach...

Trzeba na początek ostrzec ewentualnego czytelnika, iż lektura dzieł Pavića nie jest dla tych którzy zwykli traktować książkę jako coś co jest oddzielone od biegu ich własnego życia. Spotkanie choćby ze "Słownikiem Chazarskim" jest dialogiem, bo o ile czytelnikowi wydaje się, że czyta książkę, o tyle książka jest pewna, że czyta jego. Możliwe, że podczas lektury "Gry w Klasy" czytelnik mógł spotkać się z podobną budową, tzn. pewną hipertekstowością, możliwością przeczytania książki z różnych stron perspektyw oraz w różnej kolejności. "Słownik(...)" przerasta wszystko co byłby w stanie stworzyć Cortazare pod tym względem. Słownik dotyczący kwestii chazarów, którzy ongiś przyjeli jedną z trzech wielkich religii jest podzielony na trzy księgi z których każda przedstawia perspektywę jednego z komentatorów. Czytelnik wcięgnięty w grę, skacząc po hasłach, samemu poszukując tego co może go zainteresować zaczyna mieć przeświadczenie o tym, że książka mówi do niego w sposób zupełnie jednostkowy i indywidualny. To demoniczne wrażenie. Z godziny na godzinę Słownik staje się coraz większą zagadką, a spostrzeganie jego niesamowicie złożonej konstrukcji, tajemnic i aluzji jest przygodą intelektualną o jakiej niejeden by mógł marzyć. Co dziwniejsze, Słownik posiada dwa wydania. Wersję męską i wersję żeńską. Różnią się one jednym akapitem, ale jest to różnica zasadnicza.











(może to dziwne, ale on wygląda)

Pozostałe książki Pavića w jakiś dziwny sposób wchodzą ze sobą w dialog -mowa tu o "Drugim Ciele" (uważny obserwator będzie kartkował Słownik, kiedy spostrzeże ile aluzji rozwiązuje kolejna lektura). "Siedem Grzechów Głównych" jest dziwnym spoiwem pomiędzy poprzednimi dwiema książkami.
Ciekawostką etnograficzną są oczywiście realne miejsca i kontekst w jakich dzieje się większość akcji, przeważnie środkowa Europa z naciskiem na wschód -coś co Polacy, ludzie zachodu nie dostrzegają już dziś zbyt dobrze. Brzmi więc dosyć egzotycznie, z drugiej strony jest bardzo bliskie. Dodać należy, iż wg. Pavića, pierwsze wydanie Słownika powstało właśnie w Polsce.