czwartek, 29 stycznia 2009

"Siódma Pieczęć" -czyli rozmyślania nad Sesją.




Jak podczas każdej sesji bardzo pilnie się uczę, uzupełniając moje braki w wykształceniu filozoficznym. Dziś na przykład pierwszy raz oglądałem "Siódmą Pieczęć". Tak właśnie.
Żadna chyba opinia jaką słyszałem na ten temat wcześniej nie dotyka bliżej tego jakie przeczucie miałem wychodząc z kina. Uderzenia w jakiś temat tabu, zetknięcia się z Ogromem i szumem bycia które chcemy za wszelką cenę wyprzeć ze swojej świadomości. Tam gdzie stoi się chwilowo w wyższym punkcie tak jak Antoniusowi doskwiera "nieukierunkowanie". To owo milczenie Diabła i Boga. Jest tylko Śmierć, która... jest nieświadoma.
Gdybym miał kilkoma słowami określić tę treść -o tym, czego nie mówimy, co staramy się wyprzeć. O tym czego nie wypada mówić, a mówić trzeba. Oraz o tym, czego nie trzeba mówić, bo to nie ma znaczenia. Pozostaje rozpiętość między kuglarzami, a misterium... Szachy... I morze. "Nigdy nie było tak otwartego morza..."

Brak komentarzy: